Pogrzeb opisuje portal Sibir.Realii, związany z Radiem Swoboda. Rankiem 21 października ludzie zgromadzili się w pobliżu starego wiejskiego domu we wsi Ilka. Przy ogrodzeniu czekali wojskowi muzycy, jeden z nich trzymał rosyjską flagę. W domu, w jednym z małych pokoi, przy trumnie siedziała matka Dmitrija i cztery siostry. Włosy miała związane żałobną wstążką. Matka uważnie przyglądała się zdjęciu syna. Siostry ocierały łzy i kiwały głowami, przyjmując kondolencje. - Co za żal. Taki młody. Biedna Oksana - mówili przyjaciele i sąsiedzi. Z domu wyszła kobieta z twarzą opuchniętą od łez. - Dima zadzwonił do swojej matki z Rostowa, powiedział: "mama już nas tam wysyłają" (...) On wrócił do swojej ojczyzny i został natychmiast zmobilizowany. Tylko nie rozumiem, dlaczego od razu wysłali go do Ukrainy? Gdzie były obiecane nauki? Nawet nie widział swojego szefa. Początkowo myślał, że pojedzie tam jako kierowca, ale potem odesłał prawo jazdy do domu, mówiąc, że nie jest mu potrzebne - powiedziała niezależnym dziennikarzom. Rosja. Szokujące słowa ojca poborowego Według relacji bliskich Dmitrij wraz z dziewięcioma osobami jechał samochodem. Wszyscy zginęli. Oprócz Dmitrija był jeszcze jeden zmobilizowany z Buriacji, który mieszkał w wiosce obok Ilki - Nowoilińsku. Został pochowany kilka dni wcześniej, ponieważ ciało zostało natychmiast zidentyfikowane. - Żałuję, że nie uratowałem mojego syna. Ale faszyści muszą zostać wykończeni. Nie biorą mnie (na wojnę - red.), mam swoje lata, inaczej też bym pojechał - powiedział ojciec zmarłego 23-latka. Mężczyzna przyznał także, że pomimo śmierci swojego jedynego syna, cieszy się, że dowódcą wojsk rosyjskich w Ukrainie został Siergiej Surowikin. - Zaczął aktywnie walczyć. Powinno to być zrobione wcześniej - stwierdził. - 22 września 2022 r. Dmitrij Innokentiewicz został powołany do armii w ramach częściowej mobilizacji obywateli. 4 października Dmitrij zginął na służbie podczas specjalnej operacji wojskowej na terytorium Ukrainy - powiedziano podczas pogrzebu, używając propagandowego określenia na rosyjską napaść na Ukrainę. W ceremonii brali udział szef obwodu zaigrajewskiego Witalij Szałkow i wiceminister oświaty Buriacji Dorżi Angarchajew. - Dzisiaj żegnamy prawdziwego bohatera naszego kraju, prawdziwego wojownika naszej armii, Dmitrija Sidorowa, w jego ostatniej podróży. Zginął na służbie. Zginął jak bohater. Do końca wypełnił swój wojskowy obowiązek. Niech spoczywa w pokoju - mówi naczelnik okręgu. Żałobnicy powtarzają rosyjską propagandę. Ale nie wszyscy Opuszczając cmentarz, mało kto z żałobników godził się na rozmowę z dziennikarzami. - Nic dziwnego, że chłopcy umierają. Za każdym razem zbliżamy się do zwycięstwa - powiedziała znajoma zmarłego 23-latka. - Musimy już pokonać tych nazistów. To Zełenski rozpoczął wojnę. Wszystko zaczęło się od niego. Zmiażdżyć te wszystkie gnidy, przez które umierają nasi faceci - dodała. Są jednak tacy mieszkańcy wsi, którzy krytycznie oceniają rosyjską inwazję. - Którzy chłopcy tam umierają? Najlepsi z najlepszych, ciężko pracujący. Tu zostają narkomani i alkoholicy (...) Kto zwróci dziecko matce? Wychowała, urodziła, żeby za kilka dni tak stracić syna? Nikt nas nie zaatakował, jeśli zaatakują, ja osobiście pójdę na wojnę - powiedział jeden z mężczyzn. W podobnym tonie wypowiadała się Marina, znajoma zmarłego Dmitrija. - Po co ich tam zabierać na pewną śmierć? Wydaje mi się, że umierają na darmo. Ludzie są mobilizowani jako mięso armatnie, zwłaszcza w naszej Buriacji, tak wielu zabitych! Wkrótce we wsiach pozostaną tylko kobiety - oceniła.