- Oddział 30 najemników z prywatnej polskiej jednostki wojskowej został zlikwidowany w regionie charkowskim - podał rosyjski resort obrony, cytowany przez Reutersa. Informacji tych nie potwierdza strona polska. - Nie mamy takich informacji i niczego takiego nie potwierdzamy - powiedział Interii rzecznik MSZ Łukasz Jasina. Sprawę skomentował także ambasador RP na Ukrainie Bartosz Cichocki. "Rosjanie mówią też, że na Morzu Czarnym był sztorm" - napisał nawiązując do zatonięcia krążownika "Moskwa". Zełenski zachęcał do wsparcia Ukraińców na polu walki Już na początku wojny prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski informował, że jego kraj tworzy jednostki złożone z zagranicznych ochotników. Do walki ramię w ramię z Ukraińcami mogli dołączyć także chętni Polacy. Formalnie potrzebna jest zgoda szefów MON albo MSWiA. W połowie marca MON przekazało Interii, że do resortu wpłynęło 19 zapytań w sprawie wyrażenia zgody na służbę w obcym wojsku lub obcej organizacji wojskowej. Zgodnie ustawą o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej zgodę na służbę w obcym wojsku lub obcej organizacji wojskowej udziela minister właściwy do spraw wewnętrznych, natomiast minister obrony narodowej udziela ewentualnej zgody w tym zakresie wyłącznie byłym żołnierzom zawodowym. Szef MON wydaje decyzje po zasięgnięciu opinii ministra właściwego do spraw zagranicznych lub organu przez niego upoważnionego. Jednocześnie minister obrony narodowej przed wydaniem decyzji zasięga opinii właściwego wojskowego komendanta uzupełnień w zakresie informacji o obywatelu. Polacy walczą w Ukrainie. "Jeśli ktoś z ministerstwa uzna, że zrobiłem coś złego - trudno" W Interii opisywaliśmy historie Polaków, którzy z bronią w ręku wspierają Ukraińców. - Gdyby pół roku temu ktoś mi powiedział, że będę dziś bronił Ukrainy z kałasznikowem w ręku, popukałbym się w czoło. Obiecałem matce, że nie pojadę. Ale nie mogłem zostać. Nie palę się do strzelania, ale wiem, że jeżeli przyjdzie mi bronić ludzi z mojego patrolu, albo trafimy na dywersantów, broni użyję. Jestem na to psychicznie przygotowany - mówił w rozmowie z Interią Piotr Cezariusz. 31-latek od początku wojny pomaga Ukraińcom. Od 4 kwietnia z bronią w ręku. - Wpisywałam w Google, czy mogę dołączyć do ukraińskiej armii. Przeczytałem, że uzyskanie zgody nie jest takie łatwe. Więc 3 kwietnia postanawiam, że jadę spróbować bez niej. Konsekwencje? No cóż, jeśli ktoś z jakiegoś ministerstwa uzna, że zrobiłem coś złego, trudno. Teraz jest czas na walkę, a nie na zastanawianie się - tłumaczył w rozmowie z dziennikarką Interii Irminą Brachacz.