O szokujących doniesieniach rosyjskiego lekarza pisze gazeta "Daily Mail", która powołuje się na słowa urzędnika służby zdrowia i medyka zajmującego się leczeniem rosyjskich rannych żołnierzy. Rosyjscy żołnierze jak zombie. Jakie choroby toczą armię Putina? Rozmówca zgodził się na przekazanie pewnych informacji pod warunkiem zachowania anonimowości. Z jego relacji wyłania się tragiczny obraz putinowskiej armii, która przed początkiem pełnoskalowej wojny w Ukrainie w 2022 roku uważana była powszechnie za jedną z najsilniejszych na świecie. Rosjanie na froncie walczą nie tylko z broniącymi się Ukraińcami, ale i uzależnieniami. Problemem jest oczywiście alkohol, ale - jak wynika z danych - co drugi weteran powracający z krwawej wojny Putina przyznaje się, że stosował środki psychoaktywne. Mowa głównie o amfetaminie. Druga sprawa to poważne problemy psychiczne. Według medyka, ranni mężczyźni cierpią na zespół stresu pourazowego i są spaczeni przez "okropności, jakie na wojnie widzieli czy jakich się dopuszczali", co sprawia, że akceptują przemoc i są jej żądni. - Będą masowo bić, a nawet zabijać - przewiduje lekarz, porównując leczonych wojskowych do zombie i obawiając się ich powrotu do społeczeństwa. Jako przykład przytoczył historię jednego z wagnerowców, który wrócił do rodziny i zaczął znęcać się nad żoną. Ta po jakimś czasie wniosła o rozwód. Jeszcze inny powód do niepokoju to fakt, że wielu z walczących to byli więźniowie, którzy i przed wojną mieli coś na swoim sumieniu. Możliwości medyków w Rosji a ranni żołnierze. Sytuacja beznadziejna Pracujący w Kemerowie na Syberii lekarz przekazał, że do jego placówki kierowanych jest wielu rannych z wojny. Z tego powodu oczekuje się od każdego medyka, że w miesiącu zdoła zajmować się nawet 250 pacjentami. Jak można się domyślić, pojawiają się naciski ze strony władz, a brak odpowiedniej liczby personelu sprawia, że lekarz opisuje sytuację jako "beznadziejną". - Prawie nie ma już lekarzy, a kolejni odchodzą teraz, bo stawia się im nierealistyczne wymagania - opisał. Drugi problem to brak medyków, którzy mają być kierowani bezpośrednio do strefy działań wojennych. Według rozmówcy nie wszyscy popierają "specjalną operację wojskową", a poza tym wielu się boi. - Jeśli ktoś odmawia, mówią mu "jak ci się nie podoba, to odejdź", więc odchodzą - podsumował. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!