Materiał wideo z udziałem rosyjskiego żołnierza pojawił się w mediach społecznościowych dowódcy Sił Lądowych Sił Zbrojnych Ukrainy Ołeksandra Syrskiego. Z przekazanych informacji wiadomo, że 350. Pułk Strzelców Zmotoryzowanych, którym dowodził jeniec, był złożony głównie ze zmobilizowanych mężczyzn. - Powiedziano nam, że staniemy na granicy, będziemy strzec magazynów i mostów. A w listopadzie wysłali nas do szturmu na Sinkiwkę. Powiedzieli, że będziemy musieli wytrzymać na pozycjach 3-4 dni. Dowództwo nie dało nam jedzenia i wody - mówił. - Potem w ogóle utraciliśmy łączność. Szóstego dnia Siły Zbrojne Ukrainy nawigowały nas na swoje pozycje. Powiedzieli: przeżyjecie. Poddaliśmy się - dodał. Wysyłani na śmierć przez generałów Zdaniem jeńca, rosyjscy oficerowie doskonale zdają sobie sprawę z wyjątkowo ciężkiej sytuacji w regionie, jednak stale wysyłają swoich żołnierzy na pewną śmierć. - Pod Sinkiwką po prosu nas opuścili. Zapomnieli o nas. Nie było wsparcia artylerii ani innych oddziałów. Prosiliśmy o pozwolenie na wycofanie się, bo było tak wiele ofiar. Jaki był sens pozostawania? My też w rezultacie zginiemy - wspominał. - W odpowiedzi usłyszeliśmy: nie. Bez jedzenia i wody. Piłem wodę, gdy padał deszcz, gdy padał śnieg, jadłem śnieg - podkreślał dowódca. Rosyjski dowódca 350. Pułku Strzelców Zmotoryzowanych z Petersburga jest jednym z wielu wojskowych, którzy zdecydowali się oddać w ręce Ukraińców. Według oficjalnych danych tylko na początku grudnia w rejonie Tawrijskim, gdzie toczyły się ciężkie walki, poddało się 80 rosyjskich żołnierzy. Kilka dni przed nowym rokiem Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy informował o coraz częstszym przypadku poddawania się całymi grupami. Jednym z powodów ma być nieludzkie traktowanie żołnierzy przez oficerów. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!