Zarządzona przez Władimira Putina częściowa mobilizacja nie idzie dobrze. Wielu Rosjan wyszło na ulicę, by zaprotestować przeciwko dekretowi, doszło również do masowych ucieczek z kraju. Ci, którzy jednak pojechali na front, podzielili się z opinią publiczną nagraniami, na których pokazywali, jaki sprzęt dostali do walki. Media obiegły zdjęcia zardzewiałych karabinów, a także doniesienia o brakach w podstawowym zaopatrzeniu. Jak wynika z relacji samych zmobilizowanych, muszą oni samodzielnie zakupić zestawy, które w teorii powinni dostać w trakcie przydziału. Brakuje podstawowego umundurowania, apteczek, butów i hełmów. "Gdzie się podziało 1,5 mln zestawów dla żołnierzy?" Na doniesienia z frontu postanowił odpowiedzieć jeden z czołowych głosicieli wielkiego zwycięstwa Rosji - deputowany Dumy Państwowej i emerytowany generał Andriej Gurulow. "Musimy uzyskać odpowiedzi na kluczowe pytania" - rozpoczyna swój wpis na Telegramie. "Wciąż nie jest dla mnie jasne, gdzie się podziało półtora miliona zestawów dla żołnierzy (apteczek, mundurów i innego podstawowego sprzętu dla poborowych - red.), które były składowane w punktach przyjmowania personelu" - grzmi. "Do sprawy trzeba podejść inaczej" - pisze dalej Gurulow. W swoim wpisie krytycznie ocenia również sam przebieg mobilizacji i chaos informacyjny, który jej towarzyszy. Gurulow wypowiedział się wcześniej również na temat rosyjskiego odwrotu w Łymanie. W cytowanej przez CNN rozmowie z prokremlowskim kanałem deputowany stwierdził, że "nie potrafi wytłumaczyć tej kapitulacji z militarnego punktu widzenia". - Nie wiem, dlaczego dowódcy nie ocenili sytuacji na froncie w odpowiednim czasie i nie wzmocnili zgrupowania - dodał.