Aleksiej Raksza to wieloletni pracownik Rossatatu (odpowiednik GUS - red.), który jako pierwszy zauważył poważną śmiertelność w rosyjskim społeczeństwie wskutek pandemii koronawirusa. W związku z tym został wyrzucony z państwowego instytutu i od tego czasu współpracuje z niezależnymi mediami jako ekspert. Rosyjski demograf: Rosstat publikuje sfałszowane dane o społeczeństwie W rozmowie z Radiem Swaboda Aleksiej Raksza stwierdza, że rosyjskie straty militarne na wojnie w Ukrainie nie są uwzględniane w oficjalnych, państwowych statystykach zgonów. - Skoro coraz więcej Rosjan ginie na froncie, to teoretycznie powinno to wpłynąć na wskaźniki śmiertelności, ale tego nie widzimy. Tym statystykom nie można ufać - ocenił rosyjski demograf. Jego słowa potwierdza wykres, który nie uwzględnia liczby zgonów na froncie i stwierdza, że śmiertelność wśród Rosjan w lutym 2023 roku jest najniższa od kilkunastu lat. Powołując się na sporządzane przez siebie dane Raksza dodaje ponadto, że w obecnym roku w Rosji urodzi się od 5 do 10 proc. mniej dzieci niż rok wcześniej, choć nie ma to jego zdaniem związku z wojną czy exodusem mężczyzn z kraju. Według naukowca oficjalne dane publikowane przez Rosstat są "bezużyteczne" i przekłamane. Jak podkreślił, sam polega na niepublikowanych wynikach badań, które wysyłają mu jego koledzy z państwowego instytutu. Aleksiej Raksza: To najtragiczniejsza wojna w historii Rosji od 1945 roku Zdaniem Rakszy wojna jeszcze nie wywarła żadnego efektu na demografię w Rosji. - Na razie to raczej szkody gospodarcze. (...) Jak dotąd wojna nie ma prawie żadnego wpływu na wskaźnik urodzeń, a jeśli chodzi o śmiertelność to należy ją badać według pomnożonych dwukrotnie doniesień "Mediazony" (niezależny rosyjski portal - red.). To wszystko - stwierdził. Naukowiec podkreślił, że w ostatnich tygodniach straty Rosjan na froncie gwałtownie wzrosły. - Gdyby tak pozostało, wciągu roku zginęłoby 100 tys. ludzi, ale tak się nie stanie, bo wojna nie rozwija się liniowo, czy wykładniczo. To nieprzewidywalny proces - stwierdził i zaznaczył, że to najtragiczniejsza wojna Rosji od 1945 roku. - Od końca II wojny światowej na świecie odbyły się tylko dwie wojny z podobną liczbą ofiar - powiedział. "Śmiertelność Rosjan zacznie wzrastać" Aleksiej Raksza uznał, że podstawowym problemem jest to, ile osób opuściło Rosję wskutek wojny, a ile do niej przyjechało. - Nie mamy i nigdy nie będziemy mieć tych danych. Możemy tylko spróbować oszacować tę skalę, ale obecnie prawdopodobnie te przepływy są mniej więcej równe - skomentował. - Wojna może wpłynąć na zmniejszenie atrakcyjności migracyjnej Rosji. Więcej ludzi wyjedzie z kraju, a mniej do niego przyjedzie. Zmniejszy się liczba urodzeń, wzrośnie śmiertelność, a na nią wpływają także alkohol, papierosy i lekarstwa. Koronawirus prawie się skończył, nie wpływa już na liczbę zgonów. Sytuacja będzie zła ze wszystkich punktów widzenia - ocenił. Demograf podkreśla, że w jego opinii problemy migracyjne wpłynął jednak przede wszystkim na gospodarkę. Odpowiadając na pytanie o konsekwencje ogłoszenia mobilizacji i opuszczenia w jej skutek setek tysięcy młodych mężczyzn Raksza stwierdził: - Wyjechali z reguły młodzi, aktywni, ambitni, dobrze wykształceni i dość zamożni ludzie, którzy mogliby wnieść ogromny wkład w rosyjską gospodarkę. Do wzrostu demograficznego przyczyniliby się jednak w znacznie mniejszym stopniu. "Propaganda jest po obu stronach. Wojna psuje wszystko" Naukowiec skrytykował także artykuł brytyjskiego tygodnika "The Economist", w którym stwierdzono, że w ciągu ostatnich trzech lat Rosja straciła co najmniej dwa miliony więcej obywateli niż zakładano. - Ta publikacja wyssała sobie te liczby z palca. (...) Ten tekst jest stronniczy, a dziennikarze nie mogli i nie chcieli zrozumieć sytuacji - powiedział i podkreślił, że to skutek wojny. - Propaganda jest po obu stronach, a wojna ma generalnie zły wpływ na wszystko - na demokrację na całym świecie, na prasę, na prawa człowieka, na śmiertelność i na liczbę urodzeń. Wojna rujnuje wszystko - skwitował.