Kilka tygodni temu w rosyjskich mediach pojawiło się wideo przedstawiające starszą kobietę w Ukrainie, która witała żołnierzy, powiewając czerwoną flagą. Według rosyjskiej propagandy kobieta była prorosyjską Ukrainką. Rosyjscy żołnierze mieli zdeptać czerwoną flagę, ale dać kobiecie - z racji jej sympatii do Rosjan - trochę jedzenia. Propaganda użyła postaci starszej kobiety jako żywy symbol prorosyjskich Ukraińców i ich "odważnego przeciwstawienia się nacjonalistom". Staruszka doczekała się wielu plakatów i murali, jej wizerunek był publikowany w rosyjskich gazetach. Stała się ważną postacią rosyjskiej propagandy. W Biełgorodzie i w okupowanym Mariupolu powstały nawet pomniki przedstawiające "staruszkę z flagą". "Niestety zdjęcia kobiety przypadkowo spreparowano. Centrum Strategicznych Komunikacji i Bezpieczeństwa Informacyjnego odnalazło kobietę i rozmawiało z nią" - napisano na Twitterze. Anna Iwanowa wyjaśniła, że chciała w ten sposób przekonać rosyjskich żołnierzy, by ci "nie rujnowali Ukrainy". Prośby zdały się jednak na nic - dom kobiety został zniszczony przez rosyjski pocisk batalistyczny. - Władimir Putin nie potrzebuje ludzi, Ukraińców, on potrzebuje tylko ziemi - powiedziała kobieta. Wojna w Ukrainie. Rosyjska propaganda nie ma ważnych symboli Teraz rosyjska propaganda twierdzi, że staruszka została zatrzymana przez SBU. Pojawiają się naciski na rosyjskie służby specjalne, aby porwać kobietę i sprowadzić ją do Rosji. "Rosjanie starają się skleić swoją propagandę, która nie trzyma się już kupy" - twierdzi Centrum. Jak podkreślono, Rosjanie "naprawdę wierzyli w to, że Ukraińcy będą witać rosyjskich żołnierzy z otwartymi ramionami i bukietami kwiatów". W rzeczywistości nie zdarzyło się tak jednak w ani jednym ukraińskim mieście. "To dlatego Rosjanie tak bardzo podtrzymywali ideę staruszki z flagą. Nie mają innych symboli" - dodało Centrum Strategicznych Komunikacji i Bezpieczeństwa Informacyjnego.