O swoich zarzutach wobec zachodnich krajów liderka białoruskiego środowiska opozycyjnego powiedziała podczas rozmowy z korespondentem BBC w Warszawie. Broń jądrowa w rękach "szalonego dyktatora". Cichanouska oskarża Zachód W trakcie wywiadu nawiązała do sytuacji, w której samozwańczy prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka prowadził "zainscenizowaną" dyskusję z prezenterką Olgą Skabiejewą z prokremlowskiej rosyjskiej telewizji państwowej.Dyktator przyznał wtedy, że rosyjska broń jądrowa zostanie rozmieszczona w różnych rejonach kraju, a jeśli zajdzie konieczność, nie zawaha się jej użyć. - Jeśli wybuchnie wojna, to co? Będę się przyglądać? Nie. Sięgnę po telefon (...). To już uzgodnione. Niech wrogowie drżą - mówił we wtorek Łukaszenka.W rozmowie zażądał od Rosji także "zwrotu broni", twierdząc, że potrzebuje jej do obrony kraju, usprawiedliwiając się przy tym fałszywie kreowanym zagrożeniem z zewnątrz, a także ze strony działaczy opozycyjnych. Broń jądrowa na Białorusi. "Kraje NATO nie traktują tego poważnie" Liderka białoruskiej opozycji, odnosząc się do słów Łukaszenki i faktu rozmieszczenia broni jądrowej na terytorium Białorusi, przestrzegła przed wiążącym się z tym zagrożeniem. Po tym, jak samozwańczy prezydent potwierdził, że pierwsze dostawy broni dotarły do kraju, Swiatłana Cichanouska powiedziała, że głowice jądrowe trafiły w ręce "szalonego dyktatora".Co więcej, Cichanouska skrytykowała w tym kontekście postawę Zachodu. Stwierdziła, że politycy zachodnich krajów milczą, gdy po raz pierwszy od czasu rozpadu Związku Radzieckiego w 1991 roku dochodzi do rozlokowania rosyjskich głowic nuklearnych poza granicami Rosji. - Rozmieszczenie broni jądrowej na Białorusi nie stwarza zagrożenia dla krajów NATO, więc nie traktują tego poważnie - stwierdziła białoruska działaczka opozycyjna i dodała, że Zachód nie widzi różnicy między pociskiem, który miałby zostać wystrzelony z Rosji, a tym, który zostałby zdetonowany z terytorium jej kraju. Cichanouska dodała, że "Białoruś to nasz kraj i nie chcemy broni broni nuklearnej". - To jest jak ostatni krok, by zachować naszą niepodległość - zakończyła.