Rosjanie uprowadzili załogę oraz małżonkę kapitana statku, który pływał pod banderą Liberii - przekazała Denisowa na Telegramie. Jak dodała, porwani to 18 obywateli Ukrainy i jeden obywatel Egiptu. Ze wstępnych ustaleń wynika, że osoby te wywieziono w kierunku Doniecka; nie ma z nimi kontaktu. Według Denisowej przed porwaniem marynarzy Rosjanie ostrzeliwali statek. Jednostka wpłynęła do portu w Mariupolu 21 lutego. Stamtąd miała udać się do Turcji, jednak w związku z rosyjską agresją wojskową statek nie otrzymał zgody na wyjście w morze. Brygada broniąca Mariupola: Nie mamy już czym walczyć Sytuacja w Mariupolu z dnia na dzień staje się coraz bardziej dramatyczna. - Zrobiliśmy wszystko, co możliwe i co niemożliwe; w poniedziałek prawdopodobnie stoczymy ostatnią walkę, ponieważ nie mamy już amunicji - przekazała na Facebooku ukraińska 36. Samodzielna Brygada Piechoty Morskiej im. Kontradmirała Mychajła Biłyńskiego, broniąca Mariupola przed rosyjskimi wojskami. "Nikt już nie chce z nami rozmawiać, zostaliśmy spisani na straty. (...) Pozostała nam tylko walka wręcz. Oznacza to dla części z nas śmierć, a dla pozostałych niewolę" - podano w komunikacie ukraińskiej formacji wojskowej. W oblężonym przez rosyjskie wojska i stale ostrzeliwanym Mariupolu, na południowym wschodzie Ukrainy, panuje katastrofa humanitarna. W ocenie mariupolskiej rady miejskiej mogło tam dotychczas zginąć od pięciu do nawet kilkudziesięciu tysięcy osób. Pojawiają się doniesienia, że Rosjanie zaczęli spalać zwłoki zabitych mieszkańców w mobilnych krematoriach, by ukryć ślady zbrodni. Według różnych szacunków, w położonym nad Morzem Azowskim Mariupolu wciąż przebywa 120-160 tys. osób.