Taka sytuacja miała ostatnio miejsce m.in. w Czuwaszji w europejskiej części Rosji. Około 40 wojskowych wystosowało oświadczenie adresowane do władz tej rosyjskiej republiki, skarżąc się na brak wypłat i apelując, by administracja "nie hańbiła się niespełnionymi obietnicami". Jak powiadomiły projekt FreeDom i Unian, żołnierze mieli otrzymać 200 tys. rubli (ponad 15 tys. zł) za udział w inwazji na Ukrainę i dodatkowo 2 tys. rubli (ponad 150 zł) za każdy dzień udziału w wojnie. "Kiedy wrócili do domów, nie zobaczyli jednak tych pieniędzy. (...) Ochotnicy podkreślili w swoim oświadczeniu, że są gotowi walczyć dalej, lecz zagrozili, że (...) mogą przejść na służbę w prywatnych firmach wojskowych, gdzie z pewnością otrzymają wynagrodzenie" - czytamy. "Rosyjscy dowódcy rozkradają pieniądze dla szeregowych" Przypadek żołnierzy z Czuwaszji nie jest odosobniony. Rosyjscy dowódcy po prostu rozkradają i dzielą między siebie pieniądze przeznaczone dla podwładnych. Natomiast w przypadku śmierci wojskowego najwygodniej uznać go za "zaginionego", bo nie trzeba wówczas wypłacać rekompensaty finansowej rodzinie zmarłego - konkludują autorzy reportażu. "Im więcej ludzi zginie, tym mniej trzeba będzie płacić" - podkreślono w audycji FreeDom. Licząca około 1,2 mln mieszkańców republika Czuwaszji jest położona nad Wołgą, w europejskiej części Rosji. Według danych z 2010 roku 67 proc. mieszkańców tego regionu stanowili Czuwasze, lud pochodzenia tureckiego. Odsetek Rosjan wynosił 27 proc. Ukraiński sztab generalny oświadczył, że od 24 lutego, czyli początku rosyjskiej inwazji, armia najeźdźcy straciła już około 41,5 tys. żołnierzy, a także m.in. 1789 czołgów, 4026 pojazdów opancerzonych, 223 samoloty i 191 śmigłowców.