Rosja nie ustaje w atakach na Ukrainę, w odwecie Unia Europejska i Stany Zjednoczone wymierzają ciosy w postaci sankcji. W połowie grudnia Wspólnota przyjęła dziewiąty pakiet. Czy "kary" przynoszą efekty? Specjaliści analizujący sytuację w Rosji oceniają, że tak. Gospodarka krwawi, choć nie doszło do jej załamania. Wojna. Sankcje uderzają w rozwój technologiczny - Sankcje z pewnością są bardzo bolesne dla Rosji. Jednak wszystko, co powiem, jest obarczone znacznym stopniem niepewności - zaznacza na początku dr Tomasz Makarewicz, ekonomista z Uniwersytetu Bielefeld. I tłumaczy: - Problem polega na tym, że Rosja od początku wojny przestała publikować bardzo wiele danych, szczególne w kwestii handlu zagranicznego. W przypadku tych, które się pojawiają, nie wiadomo, na ile można im ufać. Szczególnie, kiedy Putin wychodzi na mównicę i zapewnia, że gospodarka jest silna jak zawsze, a zarazem podkreśla konieczność walki z sankcjami. - Wpływ sankcji na rosyjską gospodarkę musimy zatem zrekonstruować na podstawie oficjalnych danych i źródeł pośrednich - dodaje. Sankcje wyraźnie uderzyły w Rosję od strony technologicznej, która pod tym względem była głęboko uzależniona od dostaw z Zachodu. - Braki widać szczególnie w przypadku nowoczesnej elektroniki, zwłaszcza mikroprocesorów - mówi dr Makarewicz. Te braki przekładają się na znaczące zmniejszenie produkcji wielu urządzeń, np. samochodów, maszyn produkcyjnych, a nawet broni. Nieprzypadkowo Rosja atakuje Ukraińców dronami, które kupuje od Iranu. Auta na silnikach z lat 60. W związku z sankcjami niezbędne stało się np. przywrócenie produkcji silników samochodowych zaprojektowanych w 1963 roku, o czym informowało Radio Swoboda. Ze względu na braki nowoczesnego sprzętu rząd w Moskwie już w maju zezwolił na produkcję aut według standardów z początku lat 90. XX wieku. Pojazdom brakuje np. poduszek powietrznych. Po wycofaniu się z Rosji zachodnich firm drastycznie - bo o 77 proc. - spadła liczba produkowanych samochodów osobowych. Tąpniecie dotyczy także produkcji sprzętów AGD, jak np. lodówki i zmywarki (spadek o 50 proc.). - W rzeczywistości może być jeszcze gorzej. Parę miesięcy temu Reuters sugerował, że produkcja samochodów spadła o ponad 90 proc., chociaż Rosja podjęła potem próbę produkcji modeli mniej zaawansowanych technologicznie, żywcem wziętych z czasów radzieckich - zaznacza ekonomista Tomasz Makarewicz. - Bez nowoczesnych maszyn i technologii można mieć gospodarkę, ale zależną od reszty świata. Taki kraj z każdy rokiem będzie coraz łatwiej postawić do kąta - dodaje. Poważne problemy przeżywa także sektor gazowy, który - według OSW - ucierpiał nie w wyniku zachodnich ograniczeń, lecz rosyjskich kontrsankcji. Sankcje - rana, która nie chce się goić - Choć nie doszło do rozpadu gospodarki, to sankcje i wojna zadały Rosji głęboką ranę, która nie chce się goić, co więcej, wdała się w nią gangrena. Kiedy świat idzie gospodarczo naprzód, Rosja się cofa - ocenia dr Tomasz Makarewicz. Na dowód przytacza raport, który miał wyciec z rosyjskiego Ministerstwa Finansów, opublikowany w sierpniu przez Bloomberga - największą światową agencję prasową, specjalizującą się w dostarczaniu informacji na temat rynków finansowych. - Zawarto w nim liczby, które nie były polerowane dla zachodniego odbiorcy. Ministerstwo rozważało trzy potencjalne scenariusze dla rosyjskiej gospodarki. Pierwszy - pozytywny zakładał, że działania rządu mające zmierzać do złagodzenia sankcji spowodują, że Rosję czeka recesja przez dwa, trzy lata. Potem zaś nastąpi powrót do kondycji sprzed wojny i gospodarka znów będzie rosnąć - relacjonuje nasz rozmówca. Drugi scenariusz dotyczył tego, co wydarzy się, jeśli działania rządu się nie powiodą. - Zakładał, że gospodarka wróciłaby do poziomu z 2020 roku dopiero pod koniec tej dekady, a to by znaczyło, że Rosja straciła aż dekadę wzrostu. To niewątpliwie czarny scenariusz, ale był tam jeszcze gorszy. Najgorszy - trzeci ziściłby się wtedy, gdyby działania rządu były bezskuteczne, a zarazem doszłyby inne zewnętrzne negatywne szoki, np. ograniczenie cen rosyjskiej ropy lub popytu na nią. W tym scenariuszu rosyjscy ekonomiści obawiali się, że gospodarka mogłaby wrócić do poziomu z 2020 roku dopiero w latach 30. - wylicza. Niewątpliwy szok - embargo na ropę - nadszedł w grudniu. Początkowo Rosja poradziła sobie lepiej niż prognozowano - Rosyjska gospodarka poradziła sobie z sankcjami znacznie lepiej niż początkowo prognozowano, m.in. dlatego, że niektóre z nich, w dodatku dość istotne, zaczęły obowiązywać dopiero od niedawna - mówi Interii Iwona Wiśniewska, specjalistka Ośrodka Studiów Wschodnich. Nawiązuje tu do wspomnianego embarga, które weszło w życie 5 grudnia. Do tego czasu Rosja mogła zarabiać na wysokich cenach ropy i eksportować ją na podobną skalę jak w ubiegłym roku. - Wraz z unijnym embargiem jednocześnie wszedł w życie pułap cenowy na rosyjską ropę eksportowaną poza państwa G7 i Australię, przede wszystkim drogą morską, bo z ograniczenia wyłączona jest ropa transportowana rurociągami - przypomina ekspertka. Pułap wynosi 60 dolarów za baryłkę. - Teraz jeśli np. Indie czy Chiny chcą kupić rosyjską ropę powyżej tej ceny i podpiszą kontrakt na taką dostawę, to żaden z koncernów z państw G7 nie ma prawa obsłużyć dostaw tej ropy. Pułap cenowy jest przede wszystkim nałożony na koncerny z państw G7, które są zobowiązane do jego przestrzegania - tłumaczy Wiśniewska. Jak dodaje, 60 dolarów to liberalna granica, bo średnia cena rosyjskiej ropy w listopadzie wynosiła 68 dolarów za baryłkę, z widoczną tendencją spadkową. Ropa. Rynek europejski był dla Rosji kluczowy - Rynek europejski odgrywał dla rosyjskich dostawców kluczową rolę i był bardzo korzystny. Przed wojną 50 proc. rosyjskiej ropy przeznaczonej na eksport szło właśnie do UE. Po wybuchu wojny doszło do ograniczenia importu, ale w kolejnych miesiącach był on odbudowany, na wieść o planowanym embargu unijni odbiorcy gromadzili bowiem zapasy. Dopiero w zasadzie od października import ropy z Rosji był ograniczany - mówi Interii specjalistka z OSW. Teraz rosyjscy eksporterzy muszą znaleźć nie tylko nowe rynki zbytu, ale także sposoby dostawy. - W pierwszych tygodniach grudnia rosyjska ropa była sprzedawana np. do Indii nawet za 50 dolarów za baryłkę, a czasami i mniej. Ceny ropy wskutek sankcji rzeczywiście się obniżyły - dodaje. - Na razie nie było dużego spadku produkcji i eksportu rosyjskiej ropy, a mimo to dochody budżetu z sektora naftowego i gazowego zaczęły spadać. W marcu i kwietniu osiągnęły rekordowe wielkości, kiedy cena ropy wystrzeliła, a w kolejnych miesiącach te dochody się zmniejszyły. Oczywiście jeśli zsumować dochody z tego roku, to będę one wyższe niż w roku poprzednim, ale wyłącznie przez skok cen w pierwszej połowie roku. W ostatnich miesiącach widać, że rosyjski rząd, by zbilansować budżet, sięga po różne rozwiązania - emitując obligacje, czy drenując Gazprom - mówi Wiśniewska. I podkreśla, że rosyjski budżet już teraz ma ewidentne problemy w związku z sankcjami. Jak w walce zapaśników. Cios w drugą nogę - Wyobraźmy sobie walkę zapaśników. Jeśli wcześniejsze sankcje to cios w lewą nogę, to embargo jest ciosem w prawą nogę, tę ważniejszą. Eksport energetycznych kopalin stanowił 60-70 proc. wartości całego rosyjskiego eksportu - wtóruje ekonomista Tomasz Makarewicz. Sektor energetyczny to podstawa rosyjskiej gospodarki. - Kiedy ucinamy dochody z tego eksportu, to ucinamy najważniejsze dla Rosji źródło zagranicznych dewiz. To bardzo ważne, bo są kontrahenci, którzy chcą z Rosją handlować, ale nikt nie chce rubli. Bo co np. jakaś chińska firma zrobi z rublami? Musiałaby je wydać w Rosji. Dlatego Rosjanie zaczną mieć problem z zagraniczną gotówką. Trudniej będzie im importować rzeczy potrzebne zarówno w przemyśle lekkim jak i ciężkim, wojskowym. Jeśli Rosja kupuje irańskie drony, to zapewne za dolary - podejrzewa ekonomista. Nowymi rynkami zbytu dla Rosji stają się Indie i Chiny. Ale jak mówi Makarewicz, nie zastąpią one w pełni wyrwy po Europie. - Rosja starała się obejść zachodnie sankcje, sprzedając tam zasoby energetyczne, czyli ropę i gaz. Problem polega na tym, że brakuje infrastruktury, która udźwignęłaby eksport porównywalny z tym, jaki Rosja miała do Europy przed agresją na Ukrainę. A stworzenie takiej infrastruktury zajęłoby lata, nawet przy wsparciu zachodnich korporacji naftowych - dodaje. Embargo na ropę to jedna z najbardziej dotkliwych sankcji, a to nie koniec. Świat nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. - 5 lutego wejdzie druga część unijnego pakietu sankcji i zostanie wprowadzone embargo na import rosyjskich produktów naftowych. To kolejne 50 proc. eksportu tego typu towarów i kolejny potężny cios wymierzony w rosyjską gospodarkę - zapowiada Iwona Wiśniewska. A jak się żyje Rosjanom? Sankcje i wojna wpłynęły też na życie Rosjan. - Widać, że Rosjanom zaczyna się żyć gorzej. Jaka jest skala? Myślę, że nikt tego nie wie, nawet sam Kreml - mówi Tomasz Makarewicz. - Z centrów handlowych zniknęło wiele zachodnich marek. Część z nich można próbować zastąpić, ale pamiętajmy, że Rosjanie stracili nie tylko możliwość kupowania tych produktów, ale także wielu z nich straciło dobrze płatną pracę w zachodnich korporacjach. Alternatywą są gorzej opłacane stanowiska w przemyśle rosyjskim albo mobilizacja - tłumaczy ekonomista. Aktualnie widać wyraźny spadek w handlu detalicznym na poziomie 10 proc. rok do roku - wynika z danych Rostatau - Federalnej Służby Statystyki Państwowej w Rosji. - Nadal na wysokim poziomie utrzymują się zakupy towarów rolno-spożywczych, natomiast nastąpił spadek zakupów towarów przemysłowych - zauważa Iwona Wiśniewska. Spadła nie tylko produkcja samochodów, ale także ich sprzedaż. Rosjanie rzadziej inwestują w mieszkania, czy biorą kredyty hipoteczne. - W efekcie ceny przestały rosnąć, od mają inflacja w zasadzie utrzymujesz się na podobnym poziomie ok. 12 proc. Rosyjskie społeczeństwo ubożeje. Problem ten obserwujemy od 2015 roku, wojna tylko go pogłębiła. Najbardziej pogorszyła się sytuacja klasy średniej - mówi ekspertka OSW. Zmniejszają się dochody osób pracujących. Przedsiębiorstwa państwowe i duży biznes utrzymują zatrudnienie, lecz straty rekompensują sobie, redukując płace czy czas pracy. - Powiedziałabym, że sytuacja jest bardzo trudna, ale nie dramatyczna także dlatego, że państwo, mając świadomość poziomu życia rosyjskiego społeczeństwa, dba o to, żeby drastycznie nie pogorszył się poziom najuboższych warstw społecznych. W związku z tym, w tym roku dwukrotnie podniesiono emerytury oraz dodatki dla rodzin z dziećmi - podkreśla. Jednak Kreml, udzielając tej pomocy, nie tyle dba o obywateli, co o swoje interesy. - Władze mają świadomość, że o ile protesty wywołane hasłami politycznymi - w obliczu represji - są raczej niemożliwe, o tyle zapanowanie nad protestami wywołanymi głodem byłoby trudne - zwraca uwagę moja rozmówczyni. Czytaj: Kurs rubla znacząco spada. Pomogły europejskie sankcje Wzrosła produkcja napojów alkoholowych Jedna z ciekawszych, choć niezupełnie zaskakujących danych dotyczy wzrostu produkcji napojów alkoholowych. Co oznacza, że Rosjanie piją więcej. - To nie jest tylko kwestia wojny, bo podobny trend obserwowaliśmy także w czasie pandemii. Wojna spowodowała ponowny wzrost stresu, zwłaszcza decyzja o mobilizacji, a alkohol jest sposobem ucieczki przed rzeczywistością - mówi Wiśniewska. I dodaje: - O ile do 21 września wielu Rosjan żyło w przekonaniu, że to "specjalna operacja militarna", która jest daleko stąd i ich nie dotyczy, o tyle poprzez mobilizację wojna wdarła się prawie do każdego domu. Jedni trafili do wojska, inni przed nim uciekli za granicę, a największa grupa szukała pieniędzy i sposobów, by wykupić się od wojny. Mobilizacja negatywnie wpłynęła także na gospodarkę. - Wygenerowała ogromne koszty zwłaszcza dla rynku pracy, ale odbiła się na kondycji psychicznej Rosjan - ocenia ekspertka z Ośrodka Studiów Wschodnich. - Rosyjski Bank Centralny przyznał niedawno, że w kraju jest problem z siłą roboczą. Pomimo kryzysu bezrobocie nadal jest niskie, ale brakuje pracowników - dodaje Tomasz Makarewicz. - Uważam, że Rosja zaliczy powtórkę z lat 90., czyli wielką smutę gospodarczą - konkluduje ekonomista. Jolanta Kamińska