23-letni mężczyzna, któy obecnie jest żołnierzem grupy szturmowej Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego (jednostka walcząca w ramach Sił Zbrojnych Ukrainy - red.) w rozmowie kanałem Novynarnia opowiedział swoją historię dołączenia do rosyjskiej armii i walki na wojnie w Ukrainie. Więzień kolonii karnej opowiedział m.in. o rekrutacji, która prowadzona była do Grupy Wagnera. - 2 sierpnia 2022 roku przyjechali do nas z Grupy Wagnera. W ogóle był to pierwszy pobór. Przyjechali Prigożyn i Utkin. Taki występ został zorganizowany. Przylecieli czarnym helikopterem Mi-8, zaparkowali go obok kolonii na parkingu, podjechali samochodami, z bronią. Wszystkim pracownikom odebrano telefony i laptopy, wyłączono wszystkie kamery wideo. Wygłosili swoje przemówienie - wspominał. Jak przyznał Pawłow, choć wśród współwięźniów pojawiały się głosy o masowym webunku, to jednak w jego kolonii, nie było zbyt wielu zainteresowanych służbą. - W mojej kolonii było 1200 osób, 650 było poszukiwanych, wzięto tylko 150. Ostatecznie po sześciu miesiącach, jak się później okazało, zostało ich dziesięciu. A 140 "padło w zapomnienie" - stwierdził. - Więźniom obiecano amnestię i żołd w wysokości 200-300 tysięcy rubli miesięcznie. Powiedzieli: będziecie szturmowcami, 30 procent z was powróci, może 20 procent. Potrzebni są rabusie, mordercy, najpoważniejsze "talenty" kryminalne. Innymi słowy, w czasie wojny macie możliwość robienia tego, za co was więziono - dodał. Rosyjska jednostka dla kryminalistów Choć młody mężczyzna nie dołączył do Grupy Wagnera, to kilka miesięcy później znalazł swoje miejsce w jednostce "Szturm". Są to oddziały złożone wyłącznie z więźniów i wysyłane przez Ministerstwo Obrony Rosji do walki w najtrudniejszych miejscach na froncie. - Plan był następujący: dostaję się do oddziału MON i przy pierwszej okazji uciekam w stronę Ukrainy, żeby walczyć. To ważny moment dla mnie osobiście. Nie poszedłem się ukrywać, ani po prostu uciec z więzienia. Poszedłem walczyć za Ukrainę, ze względu na sumienie i osobiste przekonania - przekonywał Pawłow. 23-latek dołączył do jednostki "Szturm" w kwietniu 2023 roku, kiedy to w jego kolonii karnej pojawili się rekruterzy. Podobnie jak w przypadku Grupy Wagnera, również i teraz, do służby zgłosiło się niewielu ochotników. - Obiecano nam ułaskawienie i świadczenia, pensje w wysokości 200-205 tysięcy rubli. Umowa została zawarta na sześć miesięcy. Ale popularnie nazywa się to "sześć plus jeden", bo podpisując ją, zobowiązujesz się dobrowolnie przedłużyć umowę o kolejny rok - wspominał. - Niewielu zgłosiło się na ochotnika, może 150 osób. No cóż, Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej to najbardziej niepoważna struktura. Żadnego porządku, żadnej dyscypliny. Potem nie spotkałem na swojej drodze, ani jednego żołnierza. Wszyscy to więźniowie, aż do dowódcy kompanii - podkreślił. Wyjazd do Ługańska i poddanie się Ukraińcom Kolejnym wątkiem w rozmowie z Mychajło Pawłowem była jego historia dobrowolnego poddania w ręce Sił Zbrojnych Ukrainy i dołączenie do Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego. Jak twierdzi 23-latek, jego plan był wyjątkowo prosty do realizacji ze względu na niekompetencje rosyjskich dowódców. - Ministerstwo Obrony Rosji było najlepszą strukturą do realizacji mojego planu. To wylęgarnia idiotów, którzy po prostu wykonują instrukcje. Dlatego realne stało się uśpienie ich czujności - przekonywał. 26 czerwca młody żołnierz zdecydował się na ucieczkę i poddanie. Jak opowiadał, po prostu wraz z innym wojskowym wyszedł z okopów i ruszył w stronę, gdzie znajdowały się ukraińskie oddziały. Po kilku godzinach został odnaleziony i wzięty do niewoli. - Chłopcy gwałtownie wyskoczyli zza krzaków. Myślę, no cóż, wow, jak to się szybko wydarzyło. Karabin maszynowy ucichł. Mówię im, że to wszystko, poddaję się - wspominał. - W tym momencie, gdy byliśmy pakowani, rosyjski dron nas zobaczy i rozpoczął ogień artyleryjski. Ten, który ze mną przyszedł został zabity na miejscu, odłamkiem. Pozostał tam - dodał. Trafił do rosyjskiego oddziału Po kilku miesiącach od zastania jeńcem i przejściu pełnej weryfikacji 23-latek trafił do Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego. Od tej pory walczy w jednostce, w której żołnierzami są wyłącznie obywatele Federacji Rosyjskiej, którzy zdecydowali się przejść na stronę Ukrainy. - Niemal od razu powiedziałem, czego chcę w RKO, bo dowiedziałem się o nich w maju, kiedy byłem na okupowanym terenie, jeszcze na zgrupowaniu. Rzeczywiście przeprowadzili operację w Biełgorodzie, bardzo głośna, interesująca. Od tego momentu zdałem sobie sprawę, że powinienem tam pojechać - podkreślał. - W tym czasie udało mi się walczyć na kierunku Swatowe, na kierunku donieckim, gdzie zostałem ranny odłamkiem granatu F-1. Doszło do szturmu, trzeba było odbić okopy, odepchnąć wroga, z czym w zasadzie sobie poradziliśmy - opowiadał. Zobacz też: Mocne słowa byłego doradcy Zełenskiego. Porównał go do Putina Obecnie były żołnierz rosyjskiej jednostki "Szturm" przebywa w Kijowie, gdzie przechodzi leczenie. Jak sam twierdzi, po dojściu do siebie, powróci na front. - Teraz cała moja przyszłość jest związana z celami i planami RKO. Według tego buduję swoje plany na życie. Nie proszę nikogo, aby mnie szanował za tę historię, ale przydarzyło mi się to, zrobiłem to. Teraz czuję się na swoim miejscu - podsumował. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!