Jak czytamy na portalu tatarstańskiej wersji Radia Swoboda, 34-letni Alfred Galimow udał się na front w lipcu 2022 roku, ponieważ podobnie jak wielu innych ochotników z jego regionu chciał zarobić dodatkowe pieniądze. Wojna w Ukrainie. Rosyjski żołnierz nie chciał wracać na front. Popełnił samobójstwo Rozgłośnia podkreśla, że mężczyzna podpisał kontrakt z rosyjską armią na pół roku, po czym miał wrócić do domu. Dowództwo jednak nie chciało go odesłać z powrotem i spędził tam niespełna rok. "Kiedy żołnierz podpisze umowę, wycofanie się z wojny jest prawie niemożliwe - albo trafia się do więzienia za 'dezercję' albo znów trafia się na front" - czytamy. Galimow służył jako oficer łączności i jeździł transporterem opancerzonym. Regularnie wysłał swoim bliskim zdjęcia przez WhatsAppa, dzięki czemu wiedzieli, czy żyje. Mężczyzna służył w batalionie Ałga i skarżył się krewnym, że rzekoma pomoc humanitarna, którą zapewniają rosyjskie organizacje rządowe oraz pozarządowe, nie trafia na front, a żołnierze walczą praktycznie bez specjalistycznego sprzętu. W styczniu Galimow oślepł na prawe oko, ponieważ wybuchła koło niego bomba. Choć po zdarzeniu trafił do szpitala w rodzinnym Tatarstanie, nie udało się przywrócić mu wzroku i mimo to trafił ponownie na front. "Mój brat chciał przekupić urzędników, by nie musiał wracać na wojnę" Radio Swoboda rozmawiało z siostrą 34-latka. Kobieta mówiła, że gdy w maju jej brat wrócił do domu na urlop, był kompletnie inny. - Wojna wywarła silny wpływ na jego psychikę - powiedziała rozgłośni. Jak dodała, cały czas opowiadał o okrucieństwie jakie widział, nie chciał wracać na front. Galimow wrócił do domu na przepustkę w niedzielę 21 maja. Kolejnego dnia udał się do Kazania i napisał do siostry wiadomość SMS z prośbą o szybki przelew 200 tys. rubli (około 9050 złotych - red.). Kobieta podejrzewała, że potrzebował pieniędzy, by przekupić urzędników, żeby nie musiał wracać na wojnę. Choć krewna dysponowała taką sumą i chciała mu ją przekazać, brat już jej nie odpowiedział. Żołnierz został znaleziony w Kazaniu, w toalecie domu swojej partnerki, gdzie odebrał sobie życie. 23 maja jego ciało zostało przekazane krewnym, a Galimow został pochowany w rodzinnej wsi. Zespół stresu pourazowego. "To będzie jeden z najpoważniejszych problemów Rosji" Jak podaje Radio Swoboda, do Tatarstanu niemal codziennie wracają zwłoki żołnierzy, którzy zginęli w wojnie w Ukrainie. Według obliczeń rozgłośni, do tej pory śmierć poniosło 493 mieszkańców regionu, z czego co najmniej 20 należało do batalionu Ałga, gdzie służył Galimow. Psychologowie cytowani przez stację oceniają, że wielu rosyjskich żołnierzy cierpi na zespół stresu pourazowego (PTSD - red.) nawet, jeśli podczas wojny nikogo nie zabije. "Po powrocie z frontu psychika nie może być taka sama. Każdy wojskowy wraca z psychicznymi ranami" - czytamy. - Moim zdaniem, gdy skończy się wojna z Ukrainą, PTSD będzie jednym z najpoważniejszych problemów w naszym kraju, znacznie większym niż wtedy, gdy ZSRR toczył wojnę z Afganistanem, czy jeszcze później Rosja w Czeczenii. Skala ofiar i strat jakie ponosimy w Ukrainie jest znacznie większa - ocenił w rozmowie z Radiem Swoboda żołnierz armii Kremla przedstawiony jako Borys. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!