O aktualnej sytuacji w Torećku mówiła na antenie ukraińskiej telewizji publicznej Anastazja Bobownikowa. Rzecznik ługańskiej grupy operacyjno-taktycznej przyznała, że obecnie miasto jest niemal doszczętnie zniszczone ze względu na taktykę "spalonej ziemi", którą stosują Rosjanie. Wojna w Ukrainie. Podstępna taktyka Rosjan - Niestety wróg w dalszym ciągu szturmuje nasze pozycje. W Torećku nie ma już całych domów. Teraz miasto bardziej przypomina bezludną planetę. Nie ma schronów zarówno dla ludności cywilnej, jak i wojskowej, co niestety pozwala wrogowi zająć nowe obszary - mówiła. Jednym ze sposobów zdobywania przez Rosjan pozycji jest przebieranie się w cywilne ubrania. Ukraińscy żołnierze mają wówczas problem z prowadzeniem ostrzału i często zdarza się, że walka finalnie odbywa się w bardzo bliskiej odległości. Takie zachowanie rosyjskich wojskowych nie jest nowością. Jak tłumaczyła Bobownikowa podobną taktykę stosowano w trakcie walk w rejonie Czasiwego Jaru. Bitwa o Torećk. Walka o każdą ulicę Według relacji rzecznik ługańskiej grupy operacyjno-taktycznej rosyjskie jednostki opanowały już kilka rejonów Torećka. W miejscowości działają niewielkie grupy szturmowe wspierane przez ostrzał artyleryjski i moździeżowy. - Walka toczy się dosłownie o każde przejście, o każdą ulicę. Widzimy, że wschodnie i południowo-wschodnie dzielnice miasta są opanowane przez wroga. O pozostałą część miasta toczą się aktywne walki. Powstrzymujemy tam Rosjan - stwierdziła. - Taktyka użycia małych grup piechoty pokazała swoją skuteczność. Mają dużo ludzi, nikt tego nie liczy. Mogą rzucać nimi w nieskończoność. Ich życie nic nie kosztuje, sprzęt jest trochę droższy, więc teraz nie widzimy żadnego sprzętu - dodała. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!