Wełykyj Bobryk to wieś w obwodzie sumskim na północnym wschodzie Ukrainy, około 40 kilometrów od granicy z Rosją. Wojska rosyjskie przeszły przez tę miejscowość w pierwszych dniach wojny. Wrócili jednak 16 marca. Ich głównym celem było namierzenie ludzi, którzy mogli zdradzać ukraińskich siłom pozycje Rosjan - opisuje "The Wall Street Journal". W takim ataku zniszczony został znajdujący się nieopodal rosyjski czołg. Iwan Denimow, lokalny mieszkaniec, dzięki któremu udało się zaatakować pojazd najeźdźcy, został zabity. Rosyjscy żołnierze chodzili od domu do domu, szukając jego wspólników. Przeczesywali posesje, sprawdzali telefony mieszkańców. Wojna. "Każda staruszka w każdej wsi przesyłała nam zdjęcia rosyjskich konwojów" A w nich było wiele informacji. Jak opisuje autor reportażu Jarosław Trofimow, mieszkańcy masowo odpowiedzieli na wezwanie ukraińskiego ruchu oporu, który apelował o przekazywanie wszelkich informacji o pozycjach rosyjskich sił i konwojów. Wszystko po to, by ukraińscy żołnierze mogli dokonywać zasadzek i koordynować ataki artylerii dalekiego zasięgu i te dokonywane za pomocą dronów. "Każda staruszka w każdej wsi przesyłała nam zdjęcia rosyjskich konwojów. Wszyscy nam pomagali" - mówi cytowany przez "WSJ" Ihor z ukraińskiego wywiadu z okolic Sum. Mieszkańcy wsi Wełykyj Bobryk skrzyknęli się nawet za pomocą aplikacji Viber, gdzie przekazywali sobie nawzajem zdjęcia i informacje o rozmieszczeniu sił rosyjskich. Grupa na platformie Viber została szybko rozwiązana, ale niektóre zdjęcia zostały automatycznie pobrane na telefony mieszkańców. To okazało się problemem i sprowokowało Rosjan do brutalnych przesłuchań. Nieznany los wywiezionych mężczyzn 36-letnia Wita Jurinowa opisuje, jak została pobita i więziona w piwnicy. "Popatrz, stara i wychudzona" - mieli mówić rosyjscy żołnierze, sugerując, że kobieta "nie nadaje" się, by ją wykorzystać seksualnie. Jeden z najeźdźców chciał zabrać do bazy jej 16-letnią córkę. Kobiecie udało się ubłagać żołnierzy, by tego nie robili. Zabrano jednak męża kobiety. 48-latek został pobity, związany i wywieziony. Podobny los spotkał pięciu innych mieszkańców wsi i przynajmniej kilkunastu mężczyzn z okolicy. Po ponad miesiącu od tego wydarzenia, nie wiadomo, gdzie trafili mężczyźni i co się z nimi dzieje. Porwania, nielegalne wywózki i siłowe wcielanie do armii Jak podają ukraińskie władze i instytucje obrony praw człowieka, pojawia się coraz więcej doniesień o porwaniach i nielegalnych wywózkach Ukraińców do Rosji. Opisywane są też przypadki, gdzie siłą wciela się do armii rosyjskiej mieszkańców okupowanych terenów. Według danych ukraińskiej prokuratury na terytoria okupowane Ukrainy i do Rosji zostało wywiezionych 5730 Ukraińców, jednak w tych szacunkach nie zostali ujęci mieszkańcy oblężonego Mariupola nad Morzem Azowskim. Lokalne władze podają, że liczba deportowanych z Mariupola wynosi 33 tysiące.