Biełsat powołuje się na Ołeksandra Kowalenko, ukraińskiego obserwatora wojsko-politycznego z grupy Information Resistance. W jego ocenie fakt, że Rosjanie wykorzystują siedemdziesięcioletni sprzęt "mówi nie tylko wiele, ale prawie wszystko o tym, co Rosjanie robią obecnie w dziedzinie rekonserwacji". - Jak myślicie, jakie jest zużycie lufy w tych haubicach i na ile jest ona monolityczna? Tak, rosyjscy propagandyści wojskowi mówią o jakiejś tam "stalinowskiej jakości". Wszak to nie oni mają strzelać z tego złomu z nadzieją, że im lufy nie rozerwie - mówił. Sankcje wstrzymały produkcję nowszych rakiet Ekspert dodał, że Federacja Rosyjska nie może obecnie produkować rakiet nowszego typu. Wyjaśnił, że zawierają one 130 zagranicznych komponentów, których Rosja nie może kupić z powodu sankcji, a ich wyprodukowanie w krótkim czasie jest niemożliwe. Zdaniem Kowalenki ZSRR wyprodukowało ponad 2800 haubic D-1, a w rosyjskich magazynach pozostało do dziś około 700 sztuk. - Nie wszystkie z nich udało się doprowadzić do gotowości bojowej, dlatego rzeczywista liczba jest mniejsza - podkreślił. "Rosja ma zapas rakiet na 3 lata" O tym, że w Ukrainie pojawiła się broń z czasów II wojny światowej informował też portal mil.in.ua, zajmujący się tematyką militarną. Opublikowano tam zrobione w październiku zdjęcie haubicy D-1 kalibry 152 mm. "Rosyjskie wojsko wprowadziło siedemdziesięcioletnie działa do eksploatacji. Świadczą o tym też wpisy w specjalistycznych grupach w sieciach społecznościowych. Od końca sierpnia rosyjscy artylerzyści wymieniają się tam tabelami strzelniczymi i instrukcjami obsługi haubicy D-1." - podaje belsat.eu. W ocenie Głównego Departamentu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, "mimo niedoborów artylerii lufowej, Rosja nie ma istotnych problemów z rakietami starszych typów". Podano, że najeźdźca ma zapas, pozwalający uderzać w terytorium Ukrainy przez co najmniej trzy lata.