W szpitalach w Kemerowie lekarze nie są w stanie obsłużyć pacjentów, bo z Ukrainy wracają rosyjscy żołnierze. Wielu z nich to byli więźniowie. Anonimowy pracownik jednej z takich placówek mówił o tym w tekście magazynu "Nowa karta", zajmującego się publikacją historii z Rosji od momentu zaostrzenia inwazji na Ukrainę. Rozmówca powiedział, że większość żołnierzy na froncie jest uzależniona od narkotyków. Gdy wracają, nie są w stanie zrezygnować ze stymulantów. "Rannych, po amputacjach, narkomanów, alkoholików, osób z problemami psychicznymi... Nie mam dostępu do dokładnych liczb w całym Kuzbasie (obwodzie kemerowskim - red.), ale wiem, że istnieje specjalny rejestr takich pacjentów. A realną wielkość tego rejestru można ocenić na przykład po tym, że tylko jeden lekarz z Kemerowa musi badać miesięcznie 200-250 lub więcej pacjentów, którzy wrócili z wojny" - powiedział rosyjski pracownik ochrony zdrowia. Uzależnienie od narkotyków "w prawie co drugim przypadku" Pracownik ochrony zdrowia podkreśla, że wielkim problemem wśród weteranów jest uzależnienie od alkoholu, narkotyków albo obydwu tych substancji. Stosowanie środków psychostymulujących zauważył "prawie w co drugim przypadku". "Głównym uzależnieniem jest amfetamina. Pozwala żołnierzom na froncie nie zasnąć, być skoncentrowanym, aktywnym, w dobrym nastroju" - wymieniał mężczyzna. Pracownik z rosyjskiego szpitala uważa, że szybkie uzależnienie od amfetaminy i innych narkotyków sprawia, że bez nich nie są w stanie walczyć na froncie. "Wielu dzięki nim może iść na bitwę, nie męczyć się przez długi czas, nie chcieć spać i wykonywać rozkazy" - stwierdził. Liczne zaburzenia Pracownik rosyjskiej ochrony zdrowia w wywiadzie mówił też o tym, że weterani wojenni wracają z frontu zaburzeni, często cierpią na zespół stresu pourazowego. "Pamiętam historię mężczyzny, wagnerowca, który wrócił z wojny i pobił swoją żonę. Mimo że był już dwukrotnie karany, nigdy wcześniej nie wykazywał oznak agresywnego zachowania względem małżonki. Wrócił z wojny jako inny człowiek. Stracił żonę, która złożyła pozew o rozwód" - wspominał. Problemem jest też brak snu, często spowodowanym wyczuleniem na dźwięki. Mówił o historii pacjenta, który szedł ulicą, obok niego nagle przejechał głośno przemieszczający się samochód. Przechodzień upadł na ziemię przerażony. Rozmówca podkreślił, że problem narasta - brakuje lekarzy, łóżek, a weteranów wojennych przybywa. "Agresywne zombie wkrótce zapełnią ulice naszych miast. Będą bić, a nawet zabijać przechodniów" - podsumował. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!