- Nocny atak dronów na Ukrainę był największym atakiem z użyciem tych maszyn od początku rosyjskiej agresji - oznajmił mer Kijowa Witalij Kliczko po inwazji bezzałogowców na stolicę Ukrainy w nocy z niedzieli na poniedziałek. Rosja nie ustaje w wysiłkach, by osiągnąć sukces. Rozpętana przez nią wojna, która według pierwszych założeń Kremla miała skończyć się w kilka dni, trwa już ponad 14 miesięcy, pochłaniając życie tysięcy ludzi. Wojna w Ukrainie. Pat i impas - Sytuacja od dłuższego czasu jest patowa - ocenia wprost gen. Bogusław Pacek, profesor zwyczajny Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego. - To, co się dzieje wokół Bachmutu, Kupiańska, Siewierodoniecka czy w wielu innych punktach frontu zasadniczo się nie zmienia. Jednocześnie przy tym pacie praktycznie każdego dnia dochodzi do nalotów rosyjskich samolotów i ostrzeliwania ukraińskiego terytorium z broni rakietowej. Większość tych uderzeń spotyka się ze skuteczną odpowiedzią ze strony Ukrainy - wskazuje. Zobacz również: Niespokojna noc w Ukrainie. Rosjanie wystrzelili 25 pocisków manewrujących Wojna w Ukrainie. 9 maja i sytuacja na froncie Dzięki skutecznej obronie w największym od początku wojny ataku śmiercionośnych dronów na Kijów nikt nie zginął. Ukraińskie wojsko poinformowało o zniszczeniu 35 samolotów bezzałogowych wroga. Dzień później Rosjanie uderzyli rakietami z bombowców Tu-95. Zestrzelono wszystkie pociski - przekazały władze Kijowa. Szef administracji wojskowej Kijowa Serhij Popko przypomniał rano, że to piąty atak na Kijów od początku maja. "Z maksymalną siłą zaatakowano właśnie przed 9 maja. To przejaw prawdziwej 'manii zwycięstwa' - z rocznicy zakończenia II wojny światowej zrobić sobie sakralną datę i usiłować zabić tego dnia jak najwięcej cywilów" - ocenił. Mimo szczególnej dla rosyjskiej propagandy daty analitycy i eksperci wojenni nie przewidują tego dnia przełomu na froncie. Wojna na wyczerpanie przeciwnika. "To też cel Zachodu" Generał Bogusław Pacek jasno określa cel, jaki postawiły sobie obydwie strony konfliktu. - To wojna na wyczerpanie przeciwnika, w tym wyczerpanie osobowe - zabijanych jest znacznie więcej żołnierzy niż w poprzednich miesiącach walk. Chodzi także o wyczerpanie potencjału militarnego. Celem Rosji jest osłabienie zarówno Ukrainy jak i państw zachodnich, szczególnie Europy Zachodniej - mówi w rozmowie z Interią. Jak zaznacza, Ukraińcy również nie kryją tego, że ginie bardzo dużo Rosjan, że niszczą uzbrojenie przeciwnika, co osłabia agresora. - Po części taki jest też cel Zachodu, tego nie ma co ukrywać. Zresztą od początku tej wojny Joe Biden w taki sposób określa zasadność wspierania Ukrainy przez Zachód: trzeba Rosję osłabić tak bardzo, żeby nie była zdolna podnieść ręki na żadne inne państwo, w tym także na Ukrainę - wskazuje wojskowy. Najbliższe tygodnie mogą przesądzić o losie wojny O impasie na froncie mówi też Wojciech Konończuk, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich. - Trwa on od października. Żadna ze stron nie jest stanie przełamać obecnej linii. Ofensywa rosyjska utknęła. Rosjanie bardzo chcieliby jakiś sukces odnieść, ale od dłuższego czasu nie są stanie nawet zdobyć całości miasta Bachmut - wylicza. Jak podkreśla, dziś główne pytanie jest jedno: jak skuteczna będzie zapowiadana kontrofensywa Ukraińców? - Od tego mogą zależeć losy wojny - zaznacza. Jakie zatem mogą być scenariusze? - Gdyby się okazało, że Ukraińcy będą w stanie przełamać rosyjskie linie obrony i odzyskać przynajmniej część terytoriów, które stracili w ostatnich latach wojny, to będzie to gigantyczny sukces ukraiński. Napędziłby on dalsze wsparcie Zachodu i uciszyłby głosy wzywające do zawarcia przez Kijów porozumienia z Moskwą. Z drugiej strony do wyobrażenia jest także scenariusz dla Ukrainy negatywny: zaczynają kontrofensywę, która kończy się niepowodzeniem, tracą dużo sprzętu, doborowe jednostki się wykrwawiają, a Rosjanie być może zdobywają kolejne terytoria - wskazuje Wojciech Konończuk. Zaznacza jednocześnie, że wojna ma to do siebie, że trudno przewidzieć, która ze stron ma większe szanse na powodzenie. - Nie wiemy, ile Ukraina ma sprzętu, ilu przygotowanych ludzi, w którą stronę kontrofensywa miałaby pójść, a front rozciąga się na długości tysiąca kilometrów - mówi. - Sygnały, które płyną z Kijowa, są umiarkowanie optymistycznie. Myślę, że Ukraińcy liczą na sukces i bardzo by tego chcieli, ale też nie są w stanie dać gwarancji, że to się na pewno uda - ocenia ekspert. Co dalej z kontrofensywą Ukrainy? Zdecydowanie mniej optymistycznie na teatr wojennych działań patrzy generał Bogusław Pacek. Jego zdaniem na horyzoncie nie widać, by patowa sytuacja miała się przełamać. - Obydwie strony zapowiadały lub zapowiadają działania ofensywne. Rosja mówiła już wiele miesięcy temu o dużej ofensywie, gromadziła przy granicy samoloty i śmigłowce. Były ogłoszone już dwie mobilizacje, w tym ta trwająca obecnie, nadzorowana przez byłego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Jednocześnie Ukraina dość twardo wskazuje na kontrofensywę, która często na Zachodzie jest odbierana jako zapowiedź czegoś dużego, co pozwoli przejąć przynajmniej część zajmowanego bezprawnie przez Rosję terytorium Ukrainy - przypomina i zaraz dodaje: - W moim przekonaniu ta patowa sytuacja będzie trwała. Dlaczego? - Ani Rosja nie ma na dzisiaj potencjału takiego, żeby mogła przeprowadzić skuteczną ofensywę, ani odwrotnie - Ukraina nie ma pełnego potencjały do realizacji dużej ofensywy, chyba że za udaną kontrofensywę Kijowa uznamy zakończone powodzeniem mniejsze akcje, takie jak wyrzucenie Rosjan z danej dzielnicy Bachmutu czy z drogi 504 lub Czasiw Jaru - wskazuje. Rozmówca Interii podkreśla, że Rosja wciąż ma potencjał znacznie większy niż Ukraina, ale jednocześnie Ukraińcy są zdolni do skutecznej obrony. - Dobre jakościowo wsparcie dla Kijowa - co prawda metodą kropelkową - dociera i Ukraińcy walczą na swoim terenie - zaznacza. Ukraińcy - na co zwraca uwagę z kolei Wojciech Konończuk - uderzają też na terenie Rosji i okupowanego Krymu. Zdaniem szefa OSW to bez wątpienia przygotowanie do kontrofensywy. - Ukraińcy uderzają głównie w bazy paliwowe i zaplecze logistyczne, co ma przerwać trasy dostaw - wskazuje. Pytanie, co dalej wciąż jednak pozostaje otwarte. Tak samo jak to, kiedy skończy się wojna w Ukrainie. - Celem strategicznym Rosji i Ukrainy jest, by militarnie zakończyć wojnę w tym rok. Sądzę jednak, że to się nie uda - ocenia generał Pacek. - Rosja jest za słaba, by zrealizować swoje plany, a ambicje Ukrainy są bardzo duże - przejęcie Krymu, odzyskanie wszystkich okupowanych terenów. Myślę jednak, że samymi działaniami militarnymi nie uda się tego osiągnąć. Konieczne będą działania polityczne, dyplomatyczne, czy wsparcie supermocarstw, przede wszystkim USA, ale dużą rolę mogą odegrać też Chiny - konkluduje profesor. Zobacz również: Prigożyn: Według wstępnych danych zaczynamy otrzymywać amunicjeWięcej informacji o rosyjskiej inwazji w raporcie Wojna na Ukrainie.