W miejscowości Mełekine pod Mariupolem zorganizowano obóz, na którym "piorą mózgi, uczą strzelać i nienawidzić Ukrainy" - pisze rada w komunikatorze Telegram. "Kolaboranci próbują robić z mariupolskich dzieci Hitlerjugend" - ocenia. Do wpisu dołączono zdjęcia ubranych w jednakowe czerwone koszulki dzieci. Na jednym z nich dziewczynki uczą się obsługiwać broń. Jak podaje serwis Hromadske, jest to obóz "Młody Desantowiec" rosyjskiej organizacji młodzieżowej o charakterze paramilitarnym, Junarmia. Uczestnicy uczą się jak składać i rozkładać broń, strzelać i posługiwać się spadochronem. Dramat Mariupola Mariupol stał się żywym symbolem rosyjskiego okrucieństwa na cywilach. To tam Rosjanie zbombardowali teatr, w którym schroniły się dzieci - napis przed budynkiem jasno wskazywał, że w środku są najmłodsi cywile. Tam też blokowano ewakuację, strzelając do mieszkańców. Ci, którzy zostali, żyją w nieludzkich warunkach. Tamtejsza rada miejska donosi o mieszkańcach pijących wodę z kałuż, bo nie ma dostępu do tej bieżącej. W ocenie władz w Kijowie w Mariupolu przebywa obecnie około 120-130 tys. osób, z czego 70 tys. stanowią ludzie w podeszłym wieku. Sytuacja cywilów wciąż jest bardzo trudna - brakuje nie tylko wody, ale też żywności, lekarstw i środków higienicznych. W czwartek ukraiński wywiad wojskowy (HUR) poinformował, że od 1 września okupanci zaprzestaną wydawania mieszkańcom Mariupola pomocy humanitarnej, czyli głównie kaszy i konserw. Przyczyną tej decyzji ma być niewielkie zainteresowanie miejscowej ludności przyjmowaniem rosyjskich paszportów. Na początku czerwca proukraiński mer miasta Wadym Bojczenko wyraził przypuszczenie, że szacowana wcześniej na około 22 tys. liczba mieszkańców Mariupola zabitych przez Rosjan może być znacznie zaniżona.