"W wyniku ostrzału rakietowego rannych zostało siedem osób, z których cztery zmarły" - podano na Telegramie, powołując się na policję w Charkowie. Policja poinformowała, że na miejscu pracuje zespół śledczy, który dokumentuje popełniane na ludności ukraińskiej zbrodnie i gromadzi niezbędne dowody, aby postawić sprawców przed wymiarem sprawiedliwości. Charków pod naporem rosyjskich pocisków Jeden z charkowskich szpitali, który odwiedziłem w czwartek jest pełen cywilnych ofiar rosyjskich ataków - relacjonuje obecny w tym ukraińskim mieście fotoreporter PAP Andrzej Lange. Jak opowiada pacjenci są straumatyzowani rosyjskimi nalotami, ale również bardzo wdzięczni lekarzom za opiekę. - Wszyscy, których spotkałem opowiadali mi o tym, jak zginęli ich sąsiedzi, jak niszczone jest Charków. Jedna z pracownic szpitala powiedziała mi, że rakieta uderzyła w blok stojący naprzeciwko jej kamienicy, zginęli wszyscy, którzy znajdowali się w tym pięciopiętrowym budynku - relacjonuje Lange. Podkreśla, że w szpitalu leczeni są tylko cywile, ponieważ ranni żołnierze są przewożeni do innych placówek. - Po prawie miesiącu nieustannych rosyjskich ataków mieszkańcy Charkowa nie muszą już słuchać syren alarmowych. Są tak wyczuleni, że gdy spadnie pierwsza rakieta sami wiedzą, czy muszą uciekać do schronów czy nie - relacjonuje fotoreporter PAP Andrzej Lange.