Informacje o otwarciu nowego kierunku dziennikarzom "The Telegraph" przekazało anonimowe źródło zbliżone do Sił Zbrojnych Ukrainy. Jak wyjaśniono, ostatnie ataki z 3 i 4 stycznia były elementem przygotowań Rosji do ofensywy na wielką skalę, która ma rozpocząć się w najbliższych dniach. Sprawdź, jak przebiega wojna na Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja Ukraina. Rosja uderzy na Charków? Jest data - Przed ofensywą przez cały dzień bombardowano obiekty wojskowe w całym regionie - wskazało anonimowe źródło "The Telegraph". Jednocześnie podkreślono, że chwilę przed szturmem ataki mogą zostać celowo wyciszone. Na medialne doniesienia zareagował szef Charkowskiej Obwodowej Administracji Wojskowej Oleg Sinegubow, który podkreślił, że nie ma obecnie żadnych sygnałów wskazujących na zgromadzenie dużych oddziałów rosyjskich. - Aby mówić o jakiejkolwiek ofensywie lub planach wroga, musi on skoncentrować swoje jednostki wojskowe na tym czy innym kierunku. Obecnie takiej koncentracji nie ma. Jednak sytuacja może zmieniać się z każdą minutą i oczywiście uważnie to monitorujemy - mówił. Ukraina a Rosja. Ekspert: Jesteśmy przygotowani W rozmowie z portalem TSN.ua ukraiński analityk wojskowy pułkownik Petro Czernyk podkreślił, że według oficjalnych danych nie ma informacji o znacznych siłach, które miałyby zostać zgromadzone w okolicach obwodu charkowskiego. - Jeśli nawet uciekną się do ofensywy, jest to możliwe tylko w trybie piechoty. Najlepszy sprzęt, jaki obecnie posiadają, jest skoncentrowany na wschodnim przyczółku i ma tylko jeden cel, mają za zadanie dotrzeć do granic administracyjnych obwodów donieckiego i ługańskiego. Nie wykluczam, że tak się nie stanie, ale absolutnie nierozsądne i niewłaściwe jest przecenianie tych informacji, co już jest katastrofą - stwierdził. Zdaniem eksperta Rosjanie muszą zdawać sobie sprawę z inżynieryjnego przygotowania Sił Zbrojnych Ukrainy, które przez wiele miesięcy fortyfikowały i zaminowywały teren. - Jeśli się odważą, powitamy ich na naszych ziemiach. Jeszcze raz, nie wykluczam takiej możliwości, ale nie ma powodu się przechwalać, że jest to jakaś poważna operacja, która może odwrócić losy wojny - dodał. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!