"Mieszkańcy Ługańska zgłaszają częste przypadki zaginięcia dzieci w wieku 14-18 lat. Nieletni są zatrzymywani w celu ustalenia ich tożsamości. Procedura ta nie trwa jednak zwyczajowych 72 godzin, ale do czasu odebrania dziecka przez ojca lub brata. Mężczyźni są wówczas stawiani przed wyborem: albo na front pójdzie dziecko, albo ktoś zamiast niego (z członków rodziny)" - napisał Hajdaj na Telegramie. "Rosjanie zaczęli przygotowywać dzieci do udziału w wojnie. W rejonie biłowodskim w samozwańczej Ługańskiej Republice Ludowej, w 225. rocznicę założenia wsi Nowoderkuł, miało miejsce uroczyste złożenie przysięgi przez nowych członków ruchu wojskowo-patriotycznego Młoda Gwardia. Powołano 30 dzieci w wieku szkolnym" - oznajmił gubernator. Wojna na Ukrainie. Dzieci wysłane na front? Jak dodał Hajdaj, młodzież może w dalszej kolejności trafić na wojnę z Ukrainą. "Czy te dzieci zdawały sobie sprawę z przyszłych konsekwencji tego, co się stało? Zapewne nie. Możliwe, że rozumieli to ich rodzice, zwłaszcza matki. Niemniej, puściły tam swoje dzieci i pokornie obserwowały ten śmiertelny absurd" - dodał szef regionalnej administracji. W minionych tygodniach lojalne wobec Kijowa władze Ługańszczyzny powiadamiały, że na terenie samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej, a także na zajętych wiosną i wczesnym latem terytoriach obwodu ługańskiego trwa przymusowa mobilizacja na wojnę z Ukrainą. Do walki posyłani są wszyscy mężczyźni do 65. roku życia, w tym górnicy cieszący się dotąd statusem chronionej grupy zawodowej oraz osoby posiadające grupy inwalidzkie. Od 24 lutego, czyli początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę, pojawiają się liczne doniesienia o słabym wyszkoleniu, przestarzałym ekwipunku i bardzo niskim morale żołnierzy z tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, którzy zazwyczaj trafiają na pierwszą linię frontu i masowo tam giną.