Głos w sprawie sytuacji na Ukrainie ma zabrać - jak donosi stacja CNN - prezydent USA Joe Biden. Konflikt Rosja-Ukraina. Media: Joe Biden ma zabrać głos Przemówienie amerykańskiego przywódcy planowane jest na godzinę 21:30 (czasu polskiego - red.). Informację o tym, czego będą dotyczyły słowa Joe Bidena, podała na Twitterze rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki. "Prezydent powie o sytuacji w terenie, o krokach, które podjęliśmy, działaniach, które jesteśmy gotowi podjąć, o stawce dla USA i świata oraz o tym, jak może to wpłynąć na nas w kraju" - przekazała. Już wcześniej ambasador USA przy ONZ zaznaczył, że Ameryka będzie przyglądać się działaniom Rosji i odsyłaniem żołnierzy po wspólnych ćwiczeniach z Białorusią. Reakcja ze strony Ameryki może być odpowiedzią na zapewnienia ze strony Rosji, o wycofaniu części wojsk z terenów przygranicznych, ale też na medialne doniesienia, które pojawiły się kilka godzin wcześniej we wtorek 15 lutego. Kryzys na Ukrainie. Media: Rosja zaatakuje w nocy Jak napisano w brytyjskim dzienniku "The Sun", Rosja ma zaatakować Ukrainę o godzinie 2 w nocy (czasu polskiego - red.) Gazeta powoływała się przy tym na dane wywiadowcze, zgromadzone przez USA. Z dokumentów, na które powołuje się gazeta, wynika, że Rosja ma przypuścić na Ukrainę "olbrzymi atak rakietowy". W głąb kraju ma wedrzeć się nawet 200 tysięcy żołnierzy. "Nie możemy brać niczego, co mówi lub robi Rosja, za dobrą monetę. Musimy przygotować się do obrony" - miała podkreślić w rozmowie z "The Sun" osoba z kręgów wojskowych USA. Konflikt Rosja-Ukraina. "The Sun" o 200 tys. żołnierzy na granicach Dziennikarze "The Sun" zauważają, że na granicach Rosji i Białorusi z Ukrainą przebywa wciąż około 200 tys. żołnierzy. We wtorek rzecznik ministerstwa obrony Rosji poinformował, że żołnierze po zakończeniu ćwiczeń rozpoczęli przygotowania do powrotu do macierzystych baz i jednostek. Chodzi o siły Południowego i Zachodniego Okręgu Wojskowego. Jednak "The Sun" podkreśla, że na wschodniej i południowej granicy Rosji i Ukrainy wciąż pozostaje 130 tys. żołnierzy. Kolejne 40 tys. wojskowych ma stacjonować na granicy z Białorusią. Do doniesień mediów w sprawie ewentualnej agresji Rosji na Ukrainę odniósł się we wtorek Siergiej Ławrow. Szef rosyjskiej dyplomacji określił scenariusze kreślone "także przez poważne media" jako "paranoidalne". Polityk zaznaczył że "nastąpił czas, żeby częściowo zakończyć ćwiczenia. Już nastąpił powrót jednostek do miejsc dyslokacji". - Zachód jeszcze nie powiedział, ale wkrótce powie, że jak Biden pogroził, to Rosja od razu poddała się poleceniom. Nasi koledzy z Zachodu są handlarzami powietrzem; powinniśmy uczyć się takich sztuczek - dodał Ławrow.