Niemiecki dziennik "Die Welt" ocenia, że nie była wielkim zaskoczeniem wypowiedź szefa węgierskiej dyplomacji Petera Schijjarto, który komentując zapowiedź przystąpienia Szwecji i Finlandii do NATO ocenił, iż należy jeszcze wziąć pod uwagę "wrażliwości Turcji". Jak pisze koreposndent gazety Philipp Fritz, ta postawa węgierskiego rządu pasuje do tego, jak zachowuje się on od początku rosyjskiej napaści na Ukrainę. "Budapeszt, członek UE i NATO, wyłamuje się. Szef rządu Viktor Orban nie przepuszcza dostaw broni dla ukraińskiej armii przez węgierskie terytorium. Odrzuca ostrzejsze sankcje wobec Rosji, zwłaszcza embargo na ropę" - zauważa Fritz. Jak dodaje, wielu obserwatorów z konsternacją przyjęło "prorosyjską kampanię wyborczą" Orbana. "Jednak dzięki tej taktyce partia Orbana, Fidesz mogła wygrać wybory parlamentarne w kwietniu. Wykorzystała obawy wielu ludzi, że wojna w Ukrainie może rozszerzyć się na sąsiednie Węgry. Orban prezentował się jako gwarant pokoju" - zauważa niemiecki dziennikarz. Orban się nie wycofa "Nasuwa się pytanie, czy przyjazny wobec Rosji kurs był jedynie częścią kampanii wyborczej Orbana, czy też jest to jego zasadnicza linia? Budapeszt od lat wiąże się coraz ściślej z Rosją. Świadczy o tym uzależnienie od dostaw surowców oraz kosztująca miliardy rozbudowa elektrowni jądrowej Paks przez rosyjski koncern Rosatom" - dodaje Fritz. Jego zdaniem nazwiska członków nowego rządu Orbana "sygnalizują, że nie myśli on o tym, by zmienić swój kurs". Szefem dyplomacji pozostanie Peter Szijjarto, który jak żaden inny czołowy węgierski polityk otwarcie okazuje, że blisko mu do Moskwy. "Tuż przed wyborami parlamentarnymi opublikowano informację węgierskiego magazynu 'Direkt 36', według którego resort Szijjarto został 'całkowicie' zhakowany przez rosyjskie tajne służby. Dla ministra najwyraźniej nie stanowiło to problemu" - pisze dziennikarz "Die Welt". Kontrowersje budzi też - jego zdaniem - przyszły minister obrony Kristof Szalay-Bobrovniczky. Ten były ambasador w Londynie i biznesmen "ma ponoć dobre kontakty w Rosji". W 2019 roku został współwłaścicielem węgierskiej spółki-córki rosyjskiego koncernu Transmashholding, które z kolei ma mieć powiązania z rosyjską armią i rosyjskim przemysłem zbrojeniowym, relacjonuje Fritz. Rosja ważniejsza od Polski? "Szczególnie w Warszawie może to wywołać niezadowolenie. To właśnie polscy narodowi konserwatyści, kiedyś sojusznicy Orbana, krytykują węgierskie władze za ich politykę wobec Rosji. Polski rząd należy do najważniejszych sojuszników Ukrainy. Dla niego kurs Budapesztu to duży kłopot" - pisze Fritz. Przypomina, że Polska i Węgry blisko współpracowały. "Od lat wzajemnie wspierają się w konfliktach z UE o wolność mediów i praworządność. Orban o tym wie, ale i tak ryzykuje zerwanie z Polską. Przyczyną może być to, że Węgry rzeczywiście są bardziej uzależnione od rosyjskich surowców niż wiele innych europejskich krajów. Może to też być związane z dużą sympatią dla Rosji wśród elektoratu, któremu podoba się balansowanie Orbana między Moskwą a Brukselą" - ocenia dziennikarz "Die Welt". Zdaniem ekspertki Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie Zsuzsanny Szelenyi prorosyjska polityka Orbana jest też dla niego "karta przetargową". Budapeszt może być gotowy pójść na pewne ustępstwa, jeżeli UE w innych sprawach wyjdzie mu naprzeciw, ocenia. Konkretnie chodzi o odblokowanie pieniędzy z Funduszu Odbudowy i kompromis w sprawie mechanizmu "pieniądze za praworządność". Anna Widzyk