Prezydent Rosji Władimir Putin podpisał w poniedziałek dekret o uznaniu separatystycznych "republik ludowych" w Donbasie. Putin i przywódcy separatystów w Donbasie podpisali też umowy o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy z Rosją. Wcześniej prezydent Rosji zwołał nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa, w czasie którego jej członkowie poparli uznanie niepodległości separatystycznych republik na terytorium południowo-wschodnich Ukrainy. Możliwa wojna? Czy Rosja może wysłać wojska na Ukrainę? "Rosja po raz pierwszy mówi, że nie uważa Donbasu za część Ukrainy. Mogłoby to utorować Moskwie drogę do otwartego wysłania sił zbrojnych do separatystycznych regionów argumentując, że interweniuje jako sojusznik, by chronić je przed Ukrainą" - zwracał uwagę Reuters. "Członek rosyjskiego parlamentu i były przywódca polityczny Doniecka Aleksander Borodaj powiedział w zeszłym miesiącu Reutersowi, że separatyści zwrócą się wtedy do Rosji o pomoc w odzyskaniu kontroli nad częściami regionów donieckiego i ługańskiego, które wciąż znajdują się pod kontrolą sił ukraińskich. Gdyby tak się stało, mogłoby to doprowadzić do otwartego konfliktu zbrojnego między Rosją a Ukrainą" - dodaje agencja. Przydacz: To odrzucenie porozumień mińskich Ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca zapytany w poniedziałek w TVN24 co będzie oznaczało uznanie przez Rosję niepodległości dwóch "republik ludowych" powołanych w Donbasie przez prorosyjskich separatystów, powiedział, że będzie to "potwierdzeniem okupacji Ukrainy oraz złamaniem ustaleń mińskich". - Mam wrażenie, że jest to powtórzenie scenariusza z Gruzji z 2008 roku - dodał. - Kiedy uzna się niepodległość tych republik, potem będą prosić o wsparcie militarne i wprowadzą stojące tam od 8 lat wojsko, wówczas będą prawne podstawy, żeby stacjonowali tam rosyjscy żołnierze - zauważył Deszczyca. Wiceszef MSZ Marcin Przydacz ocenił na Twitterze, że "decyzja Moskwy o uznaniu samozwańczych 'republik' w Donbasie jest złamaniem prawa międzynarodowego, naruszeniem integralności Ukrainy i de facto odrzuceniem przez Rosję porozumień mińskich - kolejnej umowy, którą Rosja z pełną świadomością zrywa". Decyzje Kremla skomentował na Twitterze szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Marek Kuchciński. "Putin uznał niepodległość dwóch separatystycznych republik na Ukrainie, otwierając Rosji furtkę do zbrojnej interwencji. Cały świat niby widzi tę farsę, lecz pozostaje bierny. Czas na stanowczą reakcję" - podkreślił.