Ochroną przestrzeni powietrznej krajów bałtyckich, które nie posiadają własnego lotnictwa, od 2004 roku zajmują się siły NATO. W związku z tym, od 1 kwietnia czescy i hiszpańscy piloci rozpoczęli misję, która polega na ochronie przestrzeni powietrznej Litwy, Łotwy i Estonii. Od tego czasu wykonano około dwudziestu operacji, polegających między innymi na przechwytywaniu niekomunikujących się rosyjskich samolotów. "To sytuacja bez precedensu" Jak podaje rzecznik belgijskich sił stacjonujących w Estonii, który także potwierdził "radykalny wzrost aktywności rosyjskiego lotnictwa", od połowy lutego dokonanych zostało "o wiele więcej przejęć niż w poprzednich miesiącach. - Czasami nawet do trzech dziennie. W marcu nasi piloci wykonali ponad 90 lotów. To sytuacja bez precedensu - powiedział. Z kolei według informacji litewskiego Ministerstwa Obrony, które monitoruje wszystkie operacje, od 1 kwietnia lotnicy NATO przeprowadzili prawie 50 takich działań. Zaznaczono, że połowa z nich - 26 operacji - to loty patrolowe wzdłuż granic Rosji i Białorusi, które ustanowione zostały w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę. W kontekście wojny w Ukrainie zaliczane są do startów w trybie "ostrego alarmu". "Testują gotowość i czas reakcji sojuszników" Z danych wynika także, że alianckie myśliwce wystartowały bezpośrednio w kierunku rosyjskich maszyn wojskowych 20 razy. To wzrost względem ostatniej misji z 2019 roku, kiedy to czescy piloci musieli podrywać awaryjnie swoje maszyny 13 razy w ciągu czterech miesięcy. Oprócz np. ciężkich samolotów transportowych Ił-76 zmierzających z Rosji do Kaliningradu, zdecydowaną większość startów stanowią obecnie rosyjskie samoloty zwiadowcze eskortowane przez myśliwce, testujące gotowość i czas reakcji sojuszników.