W położonym na południu Ukrainy Chersoniu rozgrywa się tragedia. Rosjanie zajęli tam m.in. port i stację kolejową, pozostawiając zgliszcza w wielu dzielnicach miasta. Burmistrz Chersonia Igor Kołychajew zaapelował do ukraińskich władz centralnych oraz organizacji międzynarodowych o pomoc w zorganizowaniu korytarza do zbierania setek zwłok i umożliwienia przywożenia do Chersonia żywności i lekarstw. Polityk wskazał, że w walkach zginęło wielu członków obrony terytorialnej Ukrainy. Część z chersońskich ulic jest pozbawiona prądu oraz wody. Mieszkańcy blisko 290-tysięcznego miasta starają się nie opuszczać swoich domów. Sklepy pozostają zamknięte. Chersoń już niemal w rękach Rosji. "Potrzebujemy cudu" W najnowszym wpisie na Facebooku mer miasta błaga o pomoc. "Apeluję do wszystkich mediów - chersońskich, obwodowych, krajowych, światowych!" - napisał Kołychajew, prosząc, by wykorzystały one siłę czwartej władzy i pomogły uzyskać "zielony korytarz" dla mieszkańców miasta. "By wywieźć rannych i zabitych, dostarczyć do miasta leki i jedzenie. Bez tego zginiemy" - zaapelował. Przez całą noc z wtorku na środę miasto było ostrzeliwane, na ulicach trwały walki, a do miasta w nocy wjechał rosyjski sprzęt - podała BBC Ukraina. Portal przytoczył też wypowiedź mera: "Chersoń to Ukraina". Strona ukraińska nie potwierdziła dotąd rosyjskich informacji o rzekomym zajęciu miasta. Rosyjski szturm na Chersoń rozpoczął się w nocy z poniedziałku na wtorek. We wtorek wieczorem Kołychajew informował, że miasto jest otoczone.