Informację na temat Nikołaja Pieskowa szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn podał na nagraniu opublikowanym na Telegramie - poinformowała agencja Ukrinform. - Spośród wszystkich moich znajomych, a opowiem o tym po raz pierwszy, jedna osoba, Dmitrij Pieskow, który w swoim czasie zasłynął jako całkowity liberał, wysłał do mnie swojego syna, który część życia spędził w Ameryce, jeśli się nie mylę, albo w Anglii. Przyszedł i powiedział: "Weź go na zwykłego strzelca" - ujawnił Prigożyn. Dodał, że syn Pieskowa "pracował zupełnie normalnie, po kolana w błocie". Ukraińska agencja zaznacza, że wcześniej Nikołaj Pieskow miał odbyć służbę w strategicznych siłach rakietowych. Konflikt między Prigożynem a rosyjską armią Na nagraniu Prigożyn skarży się również, że w Rosji zaczęto tworzyć wiele mniejszych najemniczych organizacji. Stwierdził, że "gdyby miał kilkaset tysięcy ludzi, więźniów lub kogokolwiek - nie ma to znaczenia - zrobiłby tak, by Rosja się nie wstydziła, a władze okupacyjne mogły lepiej wyjaśnić, dlaczego rozpoczęły specjalną operację wojskową". Szef Grupy Wagnera narzeka na filmie na zaopatrzenie armii rosyjskiej i określa sytuację "ludobójstwem Rosjan". Tradycyjnie skarży się także na rosyjskie ministerstwo obrony, podkreślając swój jawny konflikt z armią rosyjską. Prigożyn w połowie kwietnia wezwał rosyjskie wojsko do ogłoszenia zakończenia tzw. specjalnej operacji wojskowej i skoncentrowania się na zdobyciu przyczółka na okupowanych terytoriach Ukrainy. Szef Grupy Wagnera uważa, że najlepszym scenariuszem dla Rosji byłaby "wielka bitwa z Ukrainą". Zadzwonili, by poszedł walczyć. "Ja jestem Pieskow" Ukrinform przypomina, że we wrześniu 2022 roku, po ogłoszeniu przez Władimira Putina mobilizacji, rosyjscy niezależni dziennikarze z kanału Popularna Polityka zadzwonili do syna Pieskowa i podając się za oficera, wezwali go na badania lekarskie przed komisją. Nikołaj odmówił. Syn Pieskowa oświadczył, że nie zgadza się na pójście na wojnę jako ochotnik. - Musi pan zrozumieć, że ja jestem pan Pieskow - mówił Nikołaj. Cały czas podkreślał, że jest synem rzecznika Kremla i twierdził, że "to nie do końca w porządku, żeby tam był". Na koniec powiedział, że jest gotowy walczyć, ale na osobistą prośbę Władimira Putina: - Jeśli Władimir Władimirowicz powie mi, że mam tam iść, to pójdę - dodał.