Alarm przeciwlotniczy w środku nocy w Odessie w Ukrainie. Nello Scavo, dziennikarz z Włoch, pracujący dla gazety "Avvenire" zamieszcza na Twitterze film z miasta, które jest właśnie celem rosyjskiego ataku. Lecą pociski, drony. Tymczasem większość jego rodaków żyje w błogiej nieświadomości tych wydarzeń. Scavo wydał nawet książkę o wojnie w Ukrainie, w której pisze: "W kieszeni z paszportem mam kopię ubezpieczenia wykupionego przez moją gazetę, z adnotacją - nielimitowane wydatki na leczenie, w tym zwrot kosztów repatriacji zwłok na wypadek śmierci". Ale to wciąż za mało, by Włosi nie zadawali mu pełnych niedowierzania pytań, czy w Ukrainie jest aż tak źle. Powód to rosyjska propaganda i dezinformacja we Włoszech. Wszystko o wojnie w Ukrainie - czytaj nasz raport specjalny! Kluczem media Berlusconiego Co prawda rząd Giorgii Meloni popiera Kijów w walce z Rosją, to jednak Rosjanie nie siedzą z założonymi rękoma i poprzez znajomości w mediach odrabiają kawał propagandowej roboty. Gdy socjologowie w badaniach opinii publicznej pytają Włochów, co sądzą o wojnie w Ukrainie, prawie połowa woli nie opowiadać się za żadną ze stron konfliktu, tak jakby zapomnieli, kto kogo zaatakował. Nie jest to przypadek. W programach, od publicystycznych po rozrywkowe, występują prorosyjscy goście. Szef rosyjskiej dyplomacji - Siergiej Ławrow nieraz miał okazję, by przekazać we włoskiej telewizji punkt widzenia Moskwy, do głosu dopuszczana jest rzeczniczka MSZ Rosji - Maria Zacharowa, nacjonalista Aleksander Dugin. Są głosy, że nie było masakry w Buczy. Chętnie goszczą Rosjan zwłaszcza media należące do rodziny Silvio Berlusconiego - nieżyjącego byłego premiera Włoch, który nie krył dobrych relacji z Władimirem Putinem. Zaproszenia dla Rosjan zapewniają gorącą debatę w studiu, a telewizje zależą od słupków oglądalności. Włoscy prezenterzy bronią się, że należy dopuszczać do głosu ludzi z innymi poglądami. - To już zależy od kultury mediów danego kraju - odpowiada na to Interii dr Bartłomiej Biskup z UW specjalizujący się marketingu politycznym. - W większości krajów tacy ludzie nie byliby dopuszczeni do debaty, nie byłoby argumentów, żeby się wypowiedzieli w imię wolności mediów - mówi dr Biskup. - Tym sposobem media włoskie legitymizują sytuację, ludzi, którzy negują wojnę, agresję, masakrę w Buczy - dodaje. W innych państwach europejskich nie do pomyślenia jest, by oddawać antenę rosyjskim politykom - w końcu reprezentują państwo, które jest agresorem. We włoskich mediach padły też stwierdzenia, że to polityka Zełenskiego i on sam jest winien ataku rosyjskiego, a była członkini Ruchu Pięciu Gwiazd Bianca Laura Ganato uznała, że Bucza to "wymyślona masakra". "Nikt nie oddawał głosu bin Ladenowi" Włoska komisja parlamentarna wszczęła w zeszłym roku śledztwo w sprawie domniemanych związków z Kremlem komentatorów, którzy pojawiają się we włoskich mediach. Z tego powodu twarzą w twarz z prorosyjskimi gośćmi nie chcą się we włoskiej telewizji pokazywać Ukraińcy. Włosi bronią się, że oddają pole do dyskusji obydwu stronom konfliktu, będąc głuchym na argumenty, że nikt nie oddawał głosu bin Ladenowi. Według badań Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych efekty widać w opiniach włoskiego społeczeństwa: jedna trzecia uważa, że należy winić Zełenskiego i Stany Zjednoczone za wojnę. Negowanie rosyjskich zbrodni - Ukraińcy u siebie świetnie sobie radzą propagandowo w czasie wojny, ale już nie mają takich środków, by działać na terytorium innych państw. Rosjanie mają to bardzo rozbudowane, bo od lat się do tego przygotowywali - choćby poprzez tak zwane farmy trolli. Zakładane są fejkowe konta, które sieją dezinformację. Wystarczy, że ktoś zna dobrze język, realia, obyczaje i już może zamieszczać fejki w danym kraju - podkreśla dr Bartłomiej Biskup z UW. Instytut Strategicznego Dialogu przeprowadził badanie mediów społecznościowych we Włoszech i okazało się, że najczęściej udostępnianym postem były te, które podawały w wątpliwość rosyjskie zbrodnie wojenne w Ukrainie, między innymi w Buczy.