W mieście Łomonosow niedaleko Petersburga nieznani sprawcy podpalili rosyjską wojskową komendę uzupełnień. Portal NEXTA opublikował wideo, na którym widać ogień w jednym z okien budynku. "Koktajl Mołotowa wleciał do pokoju tuż obok szyldu wydziału. Budynek przy Ilikowskim Prospekcie szybko się zapalił. Ogień zdołał pokryć całe pomieszczenie przed przybyciem strażaków. Płomienny poranek!" - napisał na Telegramie kanał Rospartizan. Rospartizan, po ogłoszeniu przez Putina "częściowej" mobilizacji wzywał na Telegramie do podpalania wojskowych placówek uzupełniających. "Celuj w budynek z archiwami, niszcz dokumenty: niech szukają ojców, mężów i braci, aby osobiście wręczyć im zaświadczenia zgonu" - napisał. Od rozpoczęcia przez Rosję wojny z Ukrainą na pełną skalę odnotowano ponad 20 prób podpalenia wojskowych placówek rekrutacyjnych - poinformował Kyiv Post. Rospartizan podał z kolei, że od ogłoszenia "częściowej" mobilizacji, w nocy spłonęły już dwie komendy uzupełnień. "Częściowa" mobilizacja Putina Ogłoszony przez Władimira Putina "częściowa" mobilizacja w Rosji wywołała falę protestów. Zatrzymano ponad 1300 osób. Jak poinformował portal OWD-Info protestującym wezwania do wojska wręczano bezpośrednio w komisariatach. Eksperci i media oceniają, że "mobilizacja częściowa jest tylko z nazwy". W sieciach społecznościowych pojawia się wiele informacji o tym, że powoływani są "wszyscy jak leci". Potencjalni "poborowi" próbują więc za wszelka cenę uniknąć wcielenia do wojska. Ci, których na to stać, próbują uciec z kraju. Bilety lotnicze, np. do Turcji wyprzedały się już całkowicie. Na tych, którzy nie mogą sobie pozwolić na wyjazd z kraju, czekają oferty złamania ręki. Media informują również o kolejkach na granicach lądowych Rosji, m.in. z Finlandią i korkach przy granicy z Gruzją, Kazachstanem i Mongolią.