Ich dom to jeden malutki pokój oraz kuchnia i łazienka współdzielone z innymi lokatorami. Zapach z tej ostatniej był jedyną rzeczą, o jakiej Jekaterina była w stanie mówić, kiedy ją poznaliśmy. Walentyn sprawiał wrażenie cierpiącego na demencję. Oboje byli oszołomieni otaczającą ich kakofonią. Kiedy policja powoli pakowała ich do czekającego samochodu, on mocno przyciskał do siebie małą, schludną teczkę z dokumentami. Był to akt straty - akceptacja, że być może już nigdy tu nie wróci - ale także akt ślepej wiary, że budynki wokół niego przetrwają i że w przyszłości znajdzie się miejsce, w którym jego dokumenty znów się przydadzą. Takie miniaturowe obrazy niepohamowanej paniki są prawdziwym kosztem inwazji Putina, a także drobnymi symbolami nadziei na przyszłość i powodem, dla którego Ukraina może zwyciężyć. Trump osłabił kręgosłupy mornalne Natomiast największym zaskoczeniem dzisiejszej rzeczywistości może być płynąca z niej pouczająca lekcja o wartościach i celach Zachodu. Niesprowokowana inwazja Rosji posłużyła jako mimowolne antidotum na sześć lat niezdarnego populizmu, jako sejsmiczny wstrząs ekonomiczny i psychologiczny po pandemii oraz dojmujące poczucie, że moralność i wartości zaczęły odchodzić w niepamięć w obliczu wyzwań planety pogrążonej w permanentnym kryzysie. Dostrzeżenie tego nie powinno było wymagać śmierci dziesiątek tysięcy niewinnych Ukraińców, szantażu bronią jądrową i zrównania z ziemią tak dużej części kraju. Ale być może to właśnie wstręt do brutalnej i nieudolnej wojny Putina pomógł Europie i reszcie Zachodu odkryć na nowo kręgosłupy moralne, które Trump najwyraźniej osłabił. "Nawet naziści nie bili w ten sposób" Jest jeszcze wiele innych momentów, które utkwiły w mojej pamięci. Oczy trzech staruszków wepchniętych do naszej furgonetki we wsi Posad-Pokrowske w pierwszych dniach wojny, kiedy rozpaczliwie uciekali przed ostrzałem, który właśnie burzył ich świat. Słyszę ich odbijające się echem szlochy: nawet naziści nie bili w ten sposób. Nigdy nie sądzili, że będą żyć na tyle długo, by zobaczyć coś gorszego niż lata 40. ubiegłego wieku. Wojny mogą sprawić, że obserwacja działań obu stron dociera do punktu ambiwalencji, dlatego warto się w tym momencie zatrzymać i podkreślić, jak groteskowa i brzydka jest współczesna Rosja na wojnie. Po pierwsze, nie chce nawet przyznać, że jest w stanie wojny - to główny wskaźnik fikcyjnych piasków, na których chce walczyć i stawiać słupki zwycięstwa. Po drugie, Moskwa tak szybko wykorzystała do cna swoją armię zawodową, że teraz zmusza do pójścia na front studentów i ucieka się do wypuszczania do ukraińskich okopów fal rosyjskich więźniów. Trumny wracają puste, ranni są odsyłani do walki. Po trzecie, bezmyślność, czy brak nawet podstawowej samoświadomości, są tu porażające. Wydaje się, że nawet nie chcą się odnieść do tego, jak bardzo są źli. Bynajmniej nie jest to armia stosująca techniki wojny hybrydowej i putinowskie ruchy jujitsu. W tle słaby Kreml, który przegrywa najbardziej konwencjonalne walki, z walącym sercem wymachiwał palcem, grożąc użyciem broni atomowej. Zdaje się, iż przyniosły one niemal odwrotny skutek, mobilizując Zachód do wspólnego działania. Bo umówmy się, kto chce żyć pod presją szantażu nuklearnego? Strach przed Moskwą zaczął się ulatniać Odpowiedź Ukrainy stała się dodatkowym paliwem dla zachodniej jedności. Pomysłowość wzmocniła jej wściekłą obronę. Żołnierz obrony terytorialnej o pseudominie "Graf" mógł w Kramatorsku godzinami opowiadać o zawiłościach synchronizacji obserwacji dronów z artylerią, potem przejść do roli zachodnich prywatnych wykonawców w wojnie, a zakończyć ostrą krytyką wpływu alkoholizmu i korupcji na podwaliny rosyjskiego programu nuklearnego. Ukraina wysyła do walki najlepszych i najzdolniejszych, a więc przystosowuje się do niej szybciej niż można sobie wyobrazić, podczas gdy Rosja zmusza do biegania z karabinami maszynowymi skazańców. Strach przed Moskwą zaczął w ciągu ostatniego roku się ulatniać. Zimnowojenny wróg, który mógł doprowadzić do zagłady naszego świata - i którego głowice bojowe budziły grozę w wielu kreskówkach i filmach z lat 80. - wciąż nie uwolnił się z sideł własnej ślepoty i podłości, które doprowadziły do upadku Związku Radzieckiego. Kraj jest w równie złej sytuacji, jak kiedyś, tyle że bardziej zdesperowany - jego elity zostały dwukrotnie upokorzone, teraz i w latach 90. Trupy Rosjan, które widziałem na poboczach dróg, gdy latem Ukraina posuwała z kontrofensywą w kierunku Chersonia, wyglądały rozpaczliwie nędznie. Ochronę miało im zapewnić rdzewiejące uzbrojenie, a wygodę - karimaty i rękawiczki treningowe. Upadek Rosji w tak szybkim tempie ma w sobie coś tragicznego. Jest on oczywiście zasłużony, ale należy przypomnieć sobie pierwsze lata rządów Putina - masakry w Czeczenii i stopniowe dławienie sprzeciwu, a także zalążek reformy gospodarczej i poprawa sytuacji zwykłych Rosjan. W tamtym czasie tworzył on klasę średnią, która ostatecznie mogła doprowadzić do jego klęski. Teraz tego wszystkiego już nie ma, a kurcząca się populacja kraju przez kolejne lata będzie się dusić i miotać na obrzeżach Europy. Niezależnie od tego, czy Rosja otrzyma surową reprymendę, czy nie, skutki jej upadku to kolejny problem, z którym Europa będzie musiała się zmierzyć. Najbardziej zaskakujące w wyborze, jaki Moskwa narzuciła Zachodowi - dążenie do jej strategicznej porażki w Ukrainie, zamiast zabiegania o jej ograniczone ustępstwa - jest to, że jeszcze rok temu Europa zmierzała w innym kierunku. Budżety obronne zwiększały się po przekraczaniu przez Rosję kolejnych granic podłości, ale powszechnie liczono na to, że Putin będzie zrzędliwym, ale raczej łagodnym sąsiadem spierającym się o płot na granicy, a nie brutalnym grabieżcą, pragnącym odbudować imperium, którego koncepcji nie widział w pełni nawet on sam. Wielkie mocarstwa nie ponoszą tak jednoznacznych klęsk Dziś Zachód jest zaangażowany w akt pełnego poparcia dla Ukrainy, który - trzeba przyznać - jeszcze rok temu większość prominentów uznałaby za zbyt prowokacyjny. Wysyłanie czołgów, rozważanie przekazania myśliwców F-16, szkolenie wojsk - tego typu działania są tak zuchwałe, że trudno twierdzić, iż nie jest to także wojna NATO, ale po prostu konflikt toczony przez pośrednika. Czy to coś złego? Dla Ukrainy, która nigdy nie powinna zostać poświęcona w ten sposób, odpowiedź jest zdecydowanie twierdząca. Tak wiele strat pozostaje niezauważonych: na początku wojny byłem zarówno w środku, jak i drżałem z zimna pod urzędem w Mikołajowie. Dziś mogę tylko pomyśleć, ile osób musiało się w nim znajdować, gdy latem pocisk rozerwał go na dwie części. Jest to mniej spektakularny scenariusz porażki Rosji, jaki planiści wojskowi NATO mogli rozpisać. Wielkie mocarstwa nie ponoszą tak jednoznacznych klęsk i nie jednoczą swoich wrogów, nad których podziałem tak ciężko pracowały. "Dzika karta" Rosji Ten układ błędnych obliczeń i posunięć Moskwy nie jest jednak do końca pocieszający. Nadal pozostaje kwestia użycia arsenału nuklearnego jako czegoś w rodzaju dzikiej karty. Znamy potencjalne konsekwencje takiego posunięcia dla jego ofiar, jak również dla zwykłych obywateli Rosji, ale takie obawy do tej pory nie zniechęcały Putina. Prawdopodobieństwo, że najniebezpieczniejsze rosyjskie zabawki zawiodą przy użyciu ich do najbardziej niszczycielskich celów - że atomowy guzik po naciśnięciu jedynie zadymi i zabrzęczy - jest być może tym, co Putina powstrzymuje. A może jest to ta sama odrobina samozachowawczości, która kierowała każdym jego ruchem. Być może to również wrodzony egoizm i krótkowzroczność rosyjskiego systemu zmniejszają to zagrożenie i dopuściły do tak pokaźnej odpowiedzi Zachodu. W kolejnym roku prawdopodobnie wzrośnie niekonwencjonalne zagrożenie ze strony zdesperowanej Rosji, obok stopniowego męczenia się Zachodu udzielanym wsparciem oraz w miarę narastania wyborczych emocji i topnienia budżetów. Niemniej jednak w kosztownym, żmudnym i bolesnym mijającym roku osiągnięto już istotniejsze zwycięstwo: jedność i znaczące wsparcie zdominowały moskiewskie dążenie do szerzenia egoizmu i podziałów. Tego objawienia nie da się wymazać, niezależnie od tego, jak długo ono potrwa. Zachęcamy do śledzenia relacji CNN z rocznicy inwazji Rosji na Ukrainę przez cały tydzień na CNN International i CNN.com/Ukraina.