Podczas swojej wizyty w Stanach Zjednoczonych, gdzie m.in. przemawiał przed Zgromadzeniem Ogólnym i Radą Bezpieczeństwa ONZ, szef polskiego MSZ Radosław Sikorski był także gościem amerykańskiej telewizji Bloomberg. Tematem rozmowy była wojna w Ukrainie i kwestia amerykańskiego wsparcia finansowego dla Kijowa, która od kilku miesięcy tkwi w Kongresie, czekając na zatwierdzenie przez obie izby. Obecna wersja pakietu pomocowego została przegłosowana w Senacie, lecz spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson odmawia poddania jej pod głosowanie. Zapytany o polityczny impas wokół pieniędzy dla Ukrainy Sikorski zwrócił się do Johnsona z apelem o to, by ten pozwolił "zdecydować demokracji" i zarządził głosowanie nad projektem. Jednocześnie podkreślił, że niespełnienie obietnicy danej Kijowowi przez prezydenta Joe Bidena dotyczącej wsparcia w walce z Rosją spowoduje, że ucierpi wiarygodność USA. Ostrzegł również, że część międzynarodowych partnerów Waszyngtonu może wówczas zacząć szukać alternatywnych sojuszy, a niektóre mogą nawet próbować zapewnić sobie bezpieczeństwo poprzez rozwój programów nuklearnych. Szef polskiej dyplomacji podkreślił również, że to Europa udziela Ukrainie większego wsparcia finansowego. - Państwo ukraińskie nie funkcjonowałoby bez tej pomocy - podkreślił. Dodał jednak, że "wojny nie da się wygrać poprzez wypłacanie emerytur czy pensji". Do tego potrzeba broni, a ta w dużej mierze pochodzi z USA. Szef MSZ o doświadczeniach z Afganistanu: Niewiele osób wierzyło w porażkę ZSRR Sikorski został także zapytany o to, jak na jego ocenę wojny w Ukrainie wpływają doświadczenia z Afganistanu, gdzie w latach 80. był korespondentem wojennym. W kraju trwała wówczas sowiecka interwencja zbrojna. W odpowiedzi minister podkreślił, że niewielu wierzyło wtedy, że zwycięstwo wspieranego przez USA ruchu oporu przeciwko "potężnemu Związkowi Radzieckiemu" jest możliwe. Mimo to, tak właśnie się stało. Jego zdaniem z trwającą wojną jest podobnie. - Dziś większość osób także wydaje się zakładać, że Rosja musi wygrać. Nie zgadzam się z tym - stwierdził, po czym przypomniał, że w swojej historii Moskwa była wielokrotnie pokonywana. Wśród przykładów wymienił m.in. Bitwę Warszawską z 1920 r. i zimną wojnę. Jednocześnie podkreślił, że "nie da się walczyć gołymi rękoma", dlatego tak ważne jest wypełnienie słowa danego Kijowowi i przekazanie mu obiecanej pomocy. Sikorski o wsparciu USA: Nie wysłaliśmy do Waszyngtonu rachunku Na koniec szef MSZ został zapytany o to, czy potencjalne zwycięstwo Donalda Trumpa w nadchodzących wyborach prezydenckich w USA stanowiłoby zagrożenie dla bezpieczeństwa członków NATO, w tym Polski. Republikanin wywołał niedawno burzę, gdy zapowiedział, że kraje, które nie będą wypełniały zobowiązań finansowych wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego, nie będą miały co liczyć na pomoc Stanów Zjednoczonych w obliczu zewnętrznej agresji. Stoi to w jawnej sprzeczności ze zobowiązaniami sojuszniczymi wynikającymi z art. 5 traktatu ustanawiającego NATO. Na wstępnie Sikorski podkreślił, że nie zamierza mieszać się w politykę USA. Następnie przypomniał, że dotychczas art. 5 został użyty tylko raz w historii sojuszu i stało się to po agresji na Stany Zjednoczone, a dokładniej po atakach z 11 wrześnie 2001 roku. - Wszyscy wtedy wsparliśmy USA, a Polska wysłała oddział do prowincji Ghazni w Afganistanie - zaznaczył minister. - Nie wysłaliśmy za to rachunku do Waszyngtonu. Sojusz wojskowy nie jest sąsiedzką firmą ochroniarską - dodał. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!