- Sądzę, że wystąpienie Putina, w którym porównał się do Piotra Wielkiego, było bardziej skierowane na użytek wewnętrzy, a w mniejszym stopniu to słowa do reszty świata. Putin znajduje się teraz w sytuacji, gdy usiłuje znaleźć silne argumenty uzasadniające jego działania i uzyskać poparcie dla kontynuacji tej wojny, która zapewne będzie długa i w której będzie duża liczba ofiar. Musi znaleźć narrację wyjaśniającą, dlaczego prosi naród o te poświęcenia - podkreśliła dr Domitilla Sagramoso, która jest wykładowczynią w Departamencie Studiów nad Wojną w King's College London. Wladimir Putin. "Myśli o niej w kategoriach imperialnych" - Zarazem Putin od dawna uważa, że ma swego rodzaju historyczną misję polegająca na zebraniu z powrotem ziem, które wchodziły w skład imperium rosyjskiego lub Związku Sowieckiego. Nie sądzę, żeby tak myślał o sobie na początku rządów, raczej nastąpiła ewolucja w jego myśleniu i z czasem przyjął imperialistyczną mantrę. Ale spodziewał się, że będzie to znacznie łatwiejsze do osiągnięcia niż się okazało - dodała ekspertka. Zobacz też: Wojna w Ukrainie. Dmitrij Pieskow: Zatrzymani amerykańscy żołnierze powinni zostać ukarani Jak zwróciła uwagę, w narracji Putina - także tej dotyczącej Ukrainy - coraz częściej są właśnie odwołania do Rosji imperialnej, a mniej do czasów sowieckich. Przywołała ona słowa rosyjskiego prezydenta sprzed inwazji, gdy twierdził, że Ukraińcy i Rosjanie są jednym narodem, że Ukraina to sztuczne państwo, gdyż zawsze należała od imperium rosyjskiego, ale też wskazała, że tego typu odwołania były już obecne w 2014 r. podczas aneksji Krymu i gdy pojawił się projekt Noworosji. - Wyraźnie widać, że Putin coraz bardziej myśli o Rosji w kategoriach imperialnych, niż o unii suwerennych w teorii republik, którą miał być Związek Sowiecki - wskazała Sagramoso. Odwołuje się do Piotra Wielkiego Ekspertka wyjaśniła, że samo odwołanie się do postaci Piotra Wielkiego, który zdobył dla Rosji dostęp do bałtyckich portów, a w szczególności wspomnienie o Narwie w Estonii, może być interpretowane jako wyzwanie czy groźba rzucona w stronę państw bałtyckich czy potencjalnie nawet Finlandii. - To ma być postrzegane jako przesłanie, że Rosja może nie zatrzymać się na Ukrainie i może chcieć zająć państwa bałtyckie. Stworzenie lepszej strategicznej obecności na Morzu Bałtyckim jest czymś, co Rosja zapewne chciałaby rozważyć. Ale nie sądzę, by z militarnego punktu widzenia było to realistyczne - wskazała. Natomiast jeśli chodzi o realistyczne cele, to Sagramoso nie uważa, by ewentualne zajęcie całego Donbasu zaspokoiło ambicje Putina na Ukrainie i by Rosja na tym poprzestała. - Jeśli Rosjanie zajmą cały Donbas, może to uwolnić część oddziałów i umożliwić przerzucenie ich na inne odcinki frontu, szczególnie w okolice Chersonia, gdzie Ukraińcy robią pewne postępy, a jest on kluczowy, bo Rosja chce zamknąć Ukrainie dostęp do morza, okupując Odessę i tworząc korytarz do Naddniestrza. Przypuszczam, że to są obszary, na które położony zostanie nacisk raczej niż na atak na Kijów - powiedziała ekspertka.