Do uszkodzeń gazociągów Nord Stream 1 i 2 doszło pod koniec września ubiegłego roku. Operator Nord Stream 1, spółka Nord Stream AG, poinformowała na początku listopada, że znaleziono na morskim dnie dwa kratery o głębokości od 3 do 5 metrów, będące pochodną wybuchu. Dochodzenie w sprawie wybuchów prowadzi szwedzka prokuratura, a oddzielne badania miejsc uszkodzeń Nord Stream przeprowadziły również władze Danii i Niemiec. Sprawę - na antenie państwowej telewizji - skomentował we wtorek Władimir Putin. - Zwróciliśmy się do władz duńskich z prośbą o współpracę lub utworzenie międzynarodowej grupy ekspertów. Odpowiedź była niejasna. Mówiąc wprost, nie było żadnej. Powiedzieli, że musimy poczekać - podkreślił. Eksplozje Nord Stream 1 i 2. Putin: Wybuchy przygotowano na szczeblu państwowym Prezydent Rosji stwierdził, że "wybuchy przygotowano na szczeblu państwowym". - To nonsens, że stoi za nimi autonomiczna proukraińska grupa. Żaden amator nie może popełnić takiego czynu - dodał. W dalszej części wypowiedzi zdradził, że "Gazprom - w pobliżu miejsca wybuchów Nord Stream - znalazł obiekt wyglądający jak antena". Wskazał też, że "trzeba szukać winnych, którzy mogli być teoretycznie zainteresowani gazociągiem". - A są to choćby Stany Zjednoczone. Eksplozję tego rodzaju, o takiej sile, na takiej głębokości mogą przeprowadzić tylko specjaliści i przy wsparciu pełnej potęgi państwa dysponującego pewnymi technologiami - powiedział. Przypomnijmy, USA zaprzeczają jakimkolwiek powiązaniom z uszkodzeniem gazociągów.