Informacje o rzekomej chęci uczestnictwa Polski w rozbiorach Ukrainy pojawiają się od początku inwazji. Jest to przykład dezinformacji szerzonej przez Kreml. Polska jest jednym z krajów, które najmocniej wspierają Kijów w obliczu rosyjskiej agresji. Nad Wisłę od początku wojny przybyło blisko 7,5 mln osób uciekających przed wojną rozpętaną przez Władimira Putina. Wcześniej prezydent Rosji, cytowany przez agencję Reutera, mówił także m.in., że "konfrontacja Rosji z 'neonazistowskim reżimem' w Kijowie była nieunikniona" oraz że "Zachód próbował stworzyć z Ukrainy 'anty-Rosję'". W lipcu o rzekomej próbie rozbiorów Ukrainy pisał Dmitrij Miedwiediew. Pokazał on mapę sporządzoną przez nieistniejących "niezależnych ekspertów" jednocześnie uderzając w prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. "Kolejne kłamstwo obliczone na rozbudzenie wrogości" Do wpisu Miedwiediewa odniósł się wówczas Stanisław Żaryn, zastępca ministra-koordynatora Służb Specjalnych. "Wpis Miedwiediewa to kontynuacja stałych wątków rosyjskiej dezinformacji. Rosyjski kłamca sugeruje, że Ukraina jest skazana na porażkę, a Polska chce zaatakować i anektować Ukrainę. Treść kłamliwego materiału powtarza jednocześnie insynuacje pod adresem prezydenta Ukrainy. Kreml od miesięcy kolportuje materiały dehumanizujące Wołodymyra Zełenskiego" - napisał na Twitterze. Jak dodał Żaryn, "wpis Miedwiediewa to kolejne kłamstwo obliczone na rozbudzenie wrogości między Polakami i Ukraińcami, a także kontynuacja operacji dezinformacyjnej, która jest częścią agresji wojennej Rosji". "Typowe dla rosyjskich działań dezinformacyjnych jest włączanie się najważniejszych przedstawicieli Kremla w operacje przeciwko innym państwom. Mamy kolejny sygnał posługiwania się cynicznie kłamstwem przeciwko innym krajom" - podsumował Żaryn.