- Rosja tworzy alternatywną "rzeczywistość humanitarną" i próbuje ustanowić swoje własne tak zwane "trasy ewakuacyjne" dla mieszkańców Mariupola do Rosji. Zgodnie z oczekiwaniami większość mieszkańców nie chce "uciekać" na terytorium agresora. W rezultacie rosyjskie wojska siłą zabierają cywilów w głąb okupowanych terytoriów lub do Rosji - podkreśliła Wereszczuk. "Dziesiątki tysięcy przymusowo przesiedlonych Ukraińców" - Mówimy już o dziesiątkach tysięcy Ukraińców przymusowo przesiedlonych w ten sposób - zaznaczyła ukraińska wicepremier. Dodała, że rosyjskie wojska działają w podobny sposób również na okupowanej przez siebie części obwodu kijowskiego, gdzie próbują przymusowo deportować Ukraińców na Białoruś. W obleganym przez siły rosyjskie Mariupolu nad Morzem Azowskim panuje dramatyczna sytuacja humanitarna, a według mera Wadyma Bojczenki zniszczonych zostało 80 proc. domów mieszkalnych. Z przekazanych przez niego informacji wynika, że miasto opuściła już połowa z 540 tys. mieszkańców, którzy żyli tam przed wojną. Bojczenko powiedział, że w pierwsze dni agresji, gdy kursowały jeszcze pociągi i można było wyjechać samochodami, Mariupol opuściło 140 tys. ludzi. Potem, w znacznie trudniejszym warunkach, wyjechało kolejnych 100 tys., a 60 tys. udało się wydostać korytarzami humanitarnymi. Według mera około 20-30 tys. mieszkańców zostało przemocą wywiezionych do Rosji przez żołnierzy rosyjskich. Jest z nimi kontakt, ale słaby. Poza tym, zdaniem mera, ludzie ci boją się mówić, bo nie wiedzą, co z nimi dalej będzie. Bojczenko powiedział, że nie wie, czy uda się tych ludzi wywieźć z Rosji na przykład do Polski, bo są im odbierane paszporty. Mariupol. Dzieci wywiezione bez rodziców z miasta siłą - Od szóstego dnia wojny staramy się robić wszystko, by funkcjonowała trasa ewakuacyjna. Ale wojska rosyjskie robiły i robią wszystko, by w Mariupolu nie pozostał ani jeden autobus. 150 nowych autobusów przeistoczyli w popiół - oznajmił mer Mariupola Bojczenko. W tym obleganym mieście najeźdźcy wywożą do Doniecka najmłodszych Ukraińców, siłą zabierając ich od rodziców. - Na drugim oddziale zakaźnym przebywa dużo dzieci, które zostały przywiezione z Mariupola. Mają odzież, ale potrzebują pampersów, mieszanek mlecznych i owoców. Nie ma z nimi rodziców. Trzeba ich odnaleźć i nie lekceważyć żadnych ogłoszeń o zaginionych dzieciach - powiedziała agencji jedna z mieszkanek Doniecka. Ukrinform podaje też, że w niektórych szkołach Doniecka ulokowano przywiezionych przez rosyjskich żołnierzy z Mariupola dorosłych i jeśli nie mają oni w Doniecku krewnych, to są wywożeni do Taganrogu w obwodzie rostowskim Rosji. Ludziom tym zabierane są telefony i dokumenty, które potem nie wszystkim zwracają. Według mieszkańców Doniecka są oni w "złym stanie psychicznym, widać, że są zmęczeni, wyczerpani i przeważnie milczą".