Według apelu, do którego dotarła niezależna "Nowaja Gazieta. Europa", 49 poborowych z krążownika Moskwa znajduje się aktualnie na fregacie rakietowej Ladny, która ma zostać zaangażowana w "operację specjalną" 30 czerwca. Bliscy marynarzy wskazują, że wielu z żołnierzy nie chce brać udziału w walkach, a fregata, na której się znajdują wymaga napraw. "Uważamy, że niedopuszczalne jest zaangażowanie w działania wojenne osób, które przeżyły psychologicznie traumatyczną sytuację" - przekazali. Krewni chcą prawdy. Inni są zmuszani do milczenia Rodzice poborowych apelują do władz, by respektowały wcześniej złożone obietnice. Marynarze mieli najpierw wrócić na ląd, a następnie do Rosji. Zobacz też: Wojna na Ukrainie. USA: Stephen Zabielski nie żyje W niedzielę ukraiński wywiad wojskowy informował, że krewni zabitych na Moskwie marynarzy zmuszani są do milczenia przez urzędników i rosyjskie służby specjalne. Funkcjonariusze FSB mieli grozić odpowiedzialnością karną za "ujawnianie tajemnic państwowych". Zatopienie krążownika Moskwa. Nieznana liczba ofiar Krążownik Moskwa zatonął na Morzu Czarnym 13 kwietnia w wyniku trafienia ukraińskimi rakietami. Władze Rosji początkowo nie poinformowały o stratach, ostatecznie jednak potwierdzono śmierć jednego marynarza, a 27 uznano za zaginionych. To najbardziej dotkliwa strata, którą rosyjska marynarka wojenna poniosła od początku inwazji. Jednak według rosyjskiej propagandy krążownik nigdy nie brał udziału w "operacji specjalnej", a zatonął podczas "wybuchu amunicji na pokładzie". Władze Ukrainy szacowały, że załoga krążownika liczyła około 510 osób. Nie jest jasne, co stało się z pozostałymi - poza 27 "zaginionymi" członkami załogi. Dane z rozmaitych źródeł niezależnych różnią się. Portal Meduza podawał informację o co najmniej 37 zabitych i setkach rannych. Zaś według byłego rosyjskiego parlamentarzysty Ilji Ponomariowa potwierdzono informacje o uratowaniu tylko 58 osób spośród 510-osobowej załogi.