W zwyczaju wojennym jest zabezpieczanie budynków użyteczności publicznej, dokumentacji zgromadzonej w ministerstwach i zakładach produkcyjnych. Należą do nich również archiwa. Prof. Grzegorz Motyka: Cyfryzacja łączy się z odtajnianiem ważnych informacji Zdaniem prof. Motyki w strukturze ukraińskich archiwów znajduje się także aktualna dokumentacja służb specjalnych, więc to jest wymarzony cel wszystkich formacji siłowych. Na pytanie dlaczego archiwa nie zostały poddane cyfrowej obróbce i wywiezione z Ukrainy, skoro od 2014 r. sytuacja w kraju była bardzo napięta, Motyka wskazał nie tylko na kosztowny proces digitalizacji, ale problemy związane z upublicznianiem informacji. - Ukraińcy podjęli decyzję o digitalizacji akt i szerokim udostępnianiu publiczności - dopiero w roku 2014. Biorąc pod uwagę możliwości państwa ukraińskiego to i tak dużo zrobili. To jest gigantyczna i bardzo kosztowna praca do wykonania. Dla kontrastu powiem, że Polska ma dużo większe możliwości digitalizacji, a do tego zbiory polskiego IPN są mniejsze pod względem tzw. kilometrów akt - mimo to - nie udało nam się poddać cyfryzacji swoich zbiorów w całości - powiedział prof. Motyka. Zwrócił również uwagę, że cyfryzacja łączy się z odtajnianiem ważnych informacji. - Być może czynnikiem hamującym cyfryzację ukraińskich archiwów były też obawy podobne do tych, które w Polsce formułowano w czasie sporów o lustrację. Chodziło o to, aby nie popełnić jakiegoś błędu i poprzez ujawnienie informacji dotyczących działań tajnych współpracowników KGB nie skrzywdzić kogoś upublicznieniem spraw prywatnych lub zbyt pochopnymi lub za daleko idącymi posądzeniami o współpracę - wyjaśnił prof. Motyka. Relacja z wydarzeń w Ukrainie NA ŻYWO Badacze opowiadali, jak dojrzewała w nich decyzja o opuszczeniu Ukrainy Prof. Motyka poprowadził w Warszawie spotkanie z dwójką ukraińskich historyków - dr Janą Prymaczenko z Narodowej Akademii Nauk Ukrainy oraz Jurijem Szapowałem - profesorem Instytutu Badań Politycznych i Narodowościowych w Ukraińskiej Akademii Nauk w Kijowie. Badacze opowiadali, jak dojrzewała w nich decyzja o opuszczeniu Ukrainy. Przyznali, że osobami z najbliższego otoczenia, które zdecydowały się zostać na miejscu - mimo braku prądu, gazu i łączności, powodowała myśl, że zostaną rozstrzelane podczas przejazdu przez rosyjskie punkty kontroli. Prof. Szapował opowiadał, że mijając rosyjski punkt kontrolny widział płonący stos ciał rosyjskich żołnierzy. Zarówno Jana Prymaczenko, jak i Jurij Szapował przyznają, że nie wiedzą czy i jakie zbiory z ukraińskich archiwów zostały już przechwycone przez Rosjan.