- Nie mogę zaakceptować stanowiska, że wojna w Ukrainie jest wojną wartości, gdzie najwyższą wartością jest pokój i życie ludzkie. Dostarczenie broni do Kijowa oznacza gaszenie pożaru benzyną, oznacza przyznanie, że ofiar będzie znacznie więcej - powiedział Rumen Radew w wywiadzie dla radia Darik. Stwierdził także, że przekazanie broni Ukrainie oznacza "zaakceptowanie stanowiska, że wojnę trzeba prowadzić aż do całkowitego upadku jednej ze stron, co nieuchronnie i stopniowo popycha nas w kierunku globalnego konfliktu z możliwością samozniszczenia nuklearnego". - Nadal bronię swojego stanowiska, że Bułgaria nie powinna wysyłać broni na ten konflikt - powiedział prezydent. Radew stwierdził, że chociaż bogatsze kraje w Europie mogą sobie pozwolić na wysyłanie większej ilości broni, ponieważ mają rezerwy, w przypadku Bułgarii należy się zastanowić, jak wpłynie to na dużą część ludności kraju, która żyje poniżej granicy przyzwoitego stylu życia. - Moim obowiązkiem jako prezydenta jest myślenie i solidarność z tymi ludźmi - powiedział. Potajemna pomoc Bułgarii dla Ukrainy Niemiecki dziennik "Die Welt" ujawnił w tym tygodniu, że były premier Bułgarii Kirił Petkow i minister finansów tego kraju Asen Wasiliew zainicjowali w pierwszych miesiącach rosyjskiej inwazji na Ukrainę przekazanie znaczącej pomocy wojskowej dla Kijowa. Politycy nie poinformowali o tym opinii publicznej. Zrobili to także wbrew woli prezydenta. Rumen Radew zapytany o te doniesienia w rozmowie z radiem Darik stwierdził: - Jeśli robi się coś za plecami obywateli, to czy nie wchodzi to w sferę zakulisowych porozumień z zagranicznymi partnerami?