Jak informują niezależni dziennikarze, pracownicy kilku przedsiębiorstw Gazpromu w rejonie nadymskim przy granicy z Kazachstanem zostali poproszeni o przyniesienie do pracy książeczki wojskowej w celu weryfikacji danych. Następnie ludzi tych zabierano do wojskowego biura rekrutacyjnego, wysłano na badania lekarskie, gdzie podwyższono wszystkim kategorię zdatności do służby i zapisano ich jako ochotników. Pracownikom Gazpromu nie wręczono przy tym kart mobilizacyjnych. Już następnego dnia zabrano ich na szkolenie wojskowe. Według żony jednego z pracowników Gazpromu, w poniedziałek polecono mu wrócić do domu po dokumenty - zaświadczenie o ubezpieczeniu i książeczkę wojskową. - Andriej wrócił z dokumentami, zawieziono go autobusem do wojskowego biura rejestracji i rekrutacji wraz z 12 kolegami i kazano przygotować się do badania lekarskiego - powiedziała, cytowana przez Dożd. Jedynym obecnym lekarzem miał być lekarz pierwszego kontaktu. Po badaniu prawie pracownikom zabrano książeczki wojskowe, podwyższono kategorie na "A", a na kartach ich akt osobowych napisano "ochotnik". Kiedy jeden z pracowników zobaczył ten napis i zapytał, co to znaczy, odpowiedziano: "Cóż, skoro sam przyszedłeś, to oznacza, że jesteś ochotnikiem". Pracownik Gazpromu uniknął mobilizacji i uciekł z kraju Mężowi kobiety ostatecznie udało się uniknąć mobilizacji, ponieważ potrzebował konsultacji z chirurgiem i obiecał wrócić następnego dnia. W nocy rodzina wyjechała jednak z Rosji. Poszukiwania Andrieja rozpoczęły się następnego dnia. Do mężczyzny najpierw dzwoniło kierownictwo przedsiębiorstwa, a następnie jego bezpośredni przełożony. Ci, którzy zostali zmobilizowani, mają zostać przewiezieni do Tiumenia, gdzie będą przydzieleni do jednostek.