Informacja podana została w rozmowie z RBC-Ukraina. Jak przekazał Jewłasz, obecnie w walce znajduje się około 500 bojowników, którzy jeszcze kilka tygodni temu służyli w prywatnej armii Jewgienija Prigożyna. - Są to żołnierze Grupy Wagnera, którzy przybyli z terytorium Białorusi. Obecnie ich obozy są tam likwidowane. Było ich tam około osiem tysięcy. Teraz część bojowników wyjechała do Afryki, a niektórzy renegocjują kontrakty z Ministerstwem Obrony Federacji Rosyjskiej i wracają tu, na wschód Ukrainy, aby wziąć udział w działaniach wojennych. Zarówno jako instruktorzy, jak i personel wojskowy - stwierdził. Wojskowy podkreślił, że choć bojownicy weszli do walki niemal od razu po przyjeździe, to nie stanowią już takiego zagrożenia jak wcześniej. Wagnerowcy na Ukrainie Najemnicy prywatnej armii nieżyjącego już oligarchy Jewgienija Prigożyna biorą czynny udział w walkach w Ukrainie niemal od samego początku wojny. Oddziały wysyłane były w rejony najcięższych walk m.in. w mieście Bachmut. Po katastrofie samolotu Prigożyna, który rozbił się w Rosji, część bojowników wysłana została do państw Afrykańskich, gdzie pełnią funkcję ochroniarzy wielu obiektów między innymi kopalni diamentów. Zdaniem ekspertów Instytutu Studiów nad Wojną, dowódcą jednostki został Wadim W. "Kryształ". Sprawdź, jak przebiega wojna na Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja. Kilkuset najemników pozostało na kontynencie i zdecydowało się na podpisanie umów z rosyjską armią. Tym samym stali się pełnoprawnymi żołnierzami. "Doniesienia wskazują, że siły Grupy Wagnera są rozdrobnione i mało prawdopodobne jest, aby były w stanie zorganizować się w spójne działania bojowe i wpłynąć na zdolności rosyjskiej armii" - napisano w komunikacie ISW. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!