"7 czerwca, gdy siły zbrojne rozpoczynały kontrofensywę w obwodzie zaporoskim, na południu Ukrainy, planiści wojskowi zakładali, że w ciągu pierwszych 24 godzin żołnierzom uda się przesunąć około 14 km w głąb rosyjskich pozycji i dotrzeć do miejscowości Robotyne" - ujawnił "Washington Post" w analizie dotyczącej kontrofensywy ukraińskiej. Jak dodano, miał to być wstęp do natarcia na Melitopol i przerwania linii zaopatrzeniowych Rosjan podczas operacji, której cel stanowiło przebicie się do wybrzeża Morza Azowskiego. Rzeczywistość na froncie zaskoczyła jednak Ukraińców tak bardzo, że Robotyne opanowano dopiero po 12 tygodniach krwawych, wyczerpujących walk - zauważono. Sprawdź, jak przebiega wojna na Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja Ukraina. "Washington post" dosadnie o kontrofensywie W rozmowie z dziennikiem ukraińscy dowódcy podkreślali, że przyczyny takiego stanu rzeczy były bardzo złożone. Prawdopodobnie najważniejszą okazała się gęstość rosyjskich pól minowych, ponieważ zdarzało się, że na terytorium o wymiarach około 6 km na 6 km najeźdźcy rozmieścili nawet 20 tys. min. Inne istotne czynniki to m.in. niedocenienie roli dronów bojowych na froncie, niewystarczający poziom doświadczenia bojowego ukraińskich żołnierzy, niewłaściwy sposób szkolenia, a także rozbieżności dotyczące priorytetowych kierunków operacji, które szybko ujawniły się w kontaktach strony ukraińskiej z Amerykanami - czytamy w opracowaniu. Żołnierze zostali przeszkoleni do kierowania wozami bojowymi Bradley w ośrodku w Niemczech, czyli na zupełnie innym terenie, niż błotniste ziemie obwodu zaporoskiego. Poza tym około 70 proc. składu osobowego jednej z kluczowych brygad, biorących udział w kontrofensywie, stanowili wojskowi bez doświadczenia bojowego. Ukraińska kontrofensywa. "Załużny miał dość" Na domiar złego dowództwo USA naciskało, by Kijów zgromadził właściwie wszystkie siły uderzeniowe na kierunku melitopolskim, podczas gdy Ukraińcy zdecydowali się rozproszyć swoje wojska na trzech odcinkach i skierować wartościowe formacje m.in. do walk pod Bachmutem - zauważył "WP", wyliczając przyczyny nieudanej kontrofensywy. "W czwartym dniu operacji generał Walerij Załużny, naczelny dowódca armii Ukrainy, miał już dość. Spalony zachodni sprzęt wojskowy - amerykańskie Bradleye, niemieckie czołgi Leopard, pojazdy do usuwania min - zaśmieciły pole bitwy. Liczba zabitych i rannych podkopała morale" - podkreślono w analizie. Jak dodano w analizie, niepowodzenia poniesione na początku ofensywy skłoniły ukraińskie dowództwo do zmiany taktyki. Wbrew sugestiom Amerykanów, którzy doradzali zmasowane natarcia sił zmechanizowanych, wspieranych przez artylerię, Ukraińcy zdecydowali się na działania małych oddziałów, liczących po około 10 osób i poruszających się pieszo. W sytuacji, gdy stało się oczywiste, że nie dojdzie do szybkiego przełamania pozycji wroga, Kijów postanowił oszczędzać życie żołnierzy i sprzęt wojskowy - poinformował "Washington Post". Wówczas, już czwartego dnia, okazało się, że przygotowana od kilku miesięcy kontrofensywa w zasadzie załamała się. Tymczasem jeszcze chwilę wcześniej planowano, że ukraińskie oddziały dotrą do Morza Azowskiego w ciągu zaledwie dwóch lub trzech miesięcy - powiadomiono w opracowaniu. Czytaj też: Doradca prezydenta Ukrainy o taktyce na zimę. Wskazał kluczowe cele "Ukraina i USA obwiniały się wzajemnie za decyzje drugiej strony" Jak informuje "WP", Ukraina i USA szybko zaczęły obwiniać się wzajemnie za błędne - w ich mniemaniu - decyzje drugiej strony. W ocenie Waszyngtonu ukraińskie dowództwo zawiodło na poziomie podstawowych umiejętności wojskowych, takich jak właściwe rozpoznanie terenu przed walką i uzyskanie informacji o gęstości rosyjskich pól minowych. Według Kijowa Amerykanie nie byli w stanie zrozumieć, w jaki sposób ataki przy pomocy dronów zmieniły sytuację na froncie. Nie należy też zapominać, że długi okres intensywnych działań bojowych - trwający od lutego 2022 roku do czerwca 2023 roku - zebrał krwawe żniwo w ukraińskiej armii. Według szacunków zachodnich obserwatorów zginęło wówczas lub zostało rannych około 130 tys. żołnierzy. Dlatego jednostki biorące udział w kontrofensywie musiały, siłą rzeczy, składać się głównie z wojskowych z poboru, co odbiło się na skuteczności tych formacji - podkreślono. Poinformowano również, że u przyczyn porażki legły błędne założenia strony ukraińskiej, iż młodzi dowódcy, nie przesiąknięci sowiecką mentalnością, będą w stanie szybciej przyswoić sobie taktykę sił NATO. W efekcie na czele jednej z brygad stanął 28-latek, a jego zastępcą został oficer w wieku 25 lat. Takim osobom w oczywisty sposób brakowało jednak doświadczenia. O tym, że "wojna znalazła się w impasie" Kijów poinformował wprost dopiero 1 listopada, gdy generał Załużny udzielił wywiadu brytyjskiemu tygodnikowi "Economist". Jak przyznał wówczas naczelny dowódca, Ukraina "najprawdopodobniej nie osiągnie głębokiego i pięknego przełomu" - przypomniał amerykański dziennik. Źródło: "Washington Post" *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!