W delegację wybrali się wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, poseł Krzysztof Lipiec z PiS, Tomasz Kostuś z PO oraz Przemysław Koperski z Nowej Lewicy. Jak poinformowały służby prasowe parlamentu, politycy spotkali się m.in. z władzami obwodu, deputowanymi Rady Najwyższej Ukrainy jak również z konsulem honorowym Litwy w Ukrainie. Zawieźli też 18 ton leków. Chociaż oficjalny komunikat może wydawać się mało ciekawy, cała historia pokazuje, że Polacy potrafią się dogadać ponad podziałami politycznymi. Jak ustaliliśmy, pomysłodawcą akcji jest Tomasz Kostuś. Polityk Platformy od dawna jest związany z Ukrainą, bo jego rodzina pochodzi z Kresów Wschodnich Rzeczpospolitej. Część rodziny mieszkała w okolicach Tarnopola, inni w Samborze. Tata polityka wrócił do Polski w latach 50. XX w. On sam wielokrotnie gościł u naszych wschodnich sąsiadów. Zarówno służbowo jak i prywatnie. W ten sposób parlamentarzysta zdobył niezbędne kontakty, które pomogły mu poznać potrzeby ukraińskich władz. Tylko dlaczego w wyjazd do Łucka włączyli się politycy innych partii? Z naszych ustaleń wynika, że Ryszard Terlecki dowiedział się o inicjatywie Kostusia, kiedy poseł Platformy wystąpił do marszałka o zgodę na skorzystanie z paszportu dyplomatycznego i wyjazd do Łucka. Te informacje potwierdza Krzysztof Lipiec z PiS: - Pan marszałek się tym (organizacją pomocy dla Ukrainy - red.) bardzo przejął i podjęto skuteczne działanie, żeby ten wyjazd był jak najbardziej owocny - usłyszeliśmy. Jak mówi nam Kostuś, początkowo chciał przewieźć leki busem. Transport organizował samodzielnie, więc jego możliwości były ograniczone. Wtedy z pomocą przyszedł Ryszard Terlecki, który zaangażował w sprawę Kancelarię Sejmu. - Zaproponował, żeby wykorzystać ciężarówkę, a nie busa. W końcu zorganizował całego TIR-a, który zmieścił 18 ton leków. Dary przygotowaliśmy zgodnie z dokumentacją przesłaną przez ukraińskie władze - podkreśla polityk PO. Ze względu na bezpieczeństwo i możliwości Ukraińcy przekazali, że do Łucka pojechać może jedynie czterech posłów. Nie było czasu, ani negocjacji między klubami. Oprócz polityków PiS oraz PO padło na parlamentarzystę Nowej Lewicy, bo stronie polskiej zależało, żeby pokazać, że inicjatywa jest ponadpartyjna. - Jesteśmy po różnych stronach sceny politycznej, natomiast ta akcja przebiegła absolutnie ponad podziałami i w koleżeńskiej atmosferze - zapewnia Interię Przemysław Koperski. Ukraińcy zaproponowali wyjazd na front Jak nieoficjalnie ustaliła Interia, strona ukraińska zaproponowała polskim politykom nawet wyjazd na front, który jest oddalony od miasta o jakieś 50 km. Kancelaria Sejmu zrezygnowała z tego pomysłu, chociaż do podróży wszyscy podeszli na poważnie. Parlamentarzyści mieli do swojej dyspozycji kevlarowe hełmy i kamizelki kuloodporne najwyższej klasy. Jak mówią nam jednak uczestnicy delegacji, największe wrażenie zrobili na nich gospodarze. - Wszyscy są dobrze przygotowani. Każdy poseł, radny i urzędnik ma broń. Dostali ją, bo część jest ochotnikami. Po drugie, na uwagę zasługuje sytuacja z parlamentarzystami. Mówili nam, że po rozpoczęciu wojny Wołodymyr Zełenski zwrócił się do tych, którzy uciekli z kraju - relacjonuje Koperski. - "Wracacie, albo nie będziecie mieli do czego wracać" - przekazał swoim posłom prezydent Ukrainy. Większość wróciła i otrzymali broń - dorzuca poseł. Krzysztof Lipiec, PiS: - Naród ukraiński jest dzielny i bardzo bojowo nastawiony do barbarzyńskiej agresji. Uczynią wszystko, żeby Rosjanie, jeśli zaatakują Łuck, ponieśli jak największe straty - opowiada polityk. Jak mówią nam uczestnicy delegacji parlamentarnej, miasto jest doskonale przygotowane. Pełno tam żołnierzy, umocnień, a schrony dla ludności cywilnej są wyposażone w niezbędne artykuły. I chociaż w czasie wizyty Polaków w mieście nieopodal białoruskiej granicy było dość spokojnie, to zanim posłowie wyjechali z Łucka, na własnej skórze odczuli, jak czują się ludzie, którzy w każdej chwili mogą spodziewać się rosyjskich bombardowań. - Nie chodzi o dramatyzowanie, ale faktem jest, że w czasie przejścia przez miasto w pewnym momencie zawyły syreny. Łatwo powiedzieć, kiedy się to ogląda z oddali - relacjonuje Kostuś. - Trzeba to przeżyć. Na własnej skórze odczuliśmy atmosferę i dramatyzm sytuacji - tłumaczy. Z informacji Interii wynika, że polscy politycy planują kolejne wyjazdy z misją humanitarną u naszych wschodnich sąsiadów. Jak mówią nam posłowie, którzy odwiedzają Ukraińców, dla ludzi zaatakowanych przez Rosjan ważne jest każde wsparcie, również mentalne. Słowem: potrzebują otuchy. Dlatego odwiedziny parlamentarzystów, w tym polskiego wicemarszałka Sejmu, wiele dla nich znaczą. Jakub SzczepańskiZdjęcia wykonał Przemysław Koperski