Mościska znajdują się w obwodzie lwowskim. W środę przywieziono tam ciało poszukiwanego od dwóch tygodni Mariana Matusza. Żołnierz będący synem Polaków, ale urodzony w Ukrainie, zginął podczas misji bojowej. Matusz walczył na froncie niemal od początku wojny. - Rosjanie zaatakowali 24 lutego w czwartek, w niedzielę Marian poszedł do kościoła, a potem udał się do wojenkomatu. Został wdrożony do wojska i udał się na front - opowiadał Onetowi jeden ze znajomych poległego. Mężczyzna zginął najprawdopodobniej w okolicach Chersonia. Od kilku tygodni ukraińska armia odbija w tych rejonach kolejne miejscowości. Mieszkańcy oddali mu hołd Rada Miejska Mościsk napisała na Facebooku: "Znowu w żałobie. Dziś powitamy syna Ukrainy, który oddał życie za swoją ojczystą ziemię. Marian Matusz, syn Józefa, był żołnierzem jednostki wojskowej A 4220 i zginął podczas misji bojowej" - czytamy. Poproszono również o utworzenie na ulicach miejscowości "korytarza wdzięczności godnego spotkania z bohaterem". Zmarłemu oddali cześć rodzina, duchowni oraz tłumy mieszkańców. Pogrzeb odbędzie się w czwartek. Kolejny poległy Polak Matusz to niejedyny Polak, który stracił życie na wojnie w Ukrainie. W lipcu w obwodzie charkowskim zginął były zawodnik MMA Tomasz Walentek. był nie tylko sportowcem, lecz również ratownikiem medycznym i weteranem z Kosowa i Afganistanu. Głos po śmierci Walentka zabrał jego trener mieszanych sztuk walki, Piotr Jeleniewski. "Wygrana w Gliwicach (w mistrzostwach MMA) była spełnieniem jego ogromnego marzenia, to było dla niego bardzo ważne. Tomek był skromnym, spokojnym kolegą z maty, dobrym człowiekiem i twardym facetem. Niewiele osób wiedziało, z czym mierzył się sam i jaka była jego trudna historia żołnierza, rannego weterana. Wybrał drogę i odszedł, wierząc głęboko w zasadność swojej decyzji" - cytuje jego wypowiedź portal "MMA Małopolska". Z wypowiedzi innych osób, które znały polskiego żołnierza, wynika, że ten "stawał w obronie tam, gdzie działa się krzywda". "Całe wyposażenie i sprzęt kupił za własne pieniądze. Pojechał jako wolontariusz, były okresy, że nie miał co jeść. Był świadomy tego, że może stamtąd nie wrócić, czuł, że tak będzie i podkreślał to niejednokrotnie. Wiedział, czym jest wojna w przeciwieństwie do większości ludzi komentujących zza ekranu" - brzmi jedna z relacji. Czytaj więcej na Interia Sport.