Jak donosi rosyjskie Radio Swoboda, władze Proletarska w dziesiątym dniu pożaru składu ropy odwołały obchody dnia miasta oraz stulecia całego obwodu ze względu na "bieżącą sytuację". Urzędnicy zaapelowali do mieszkańców, aby pozostali w domach i uszczelnili okna "wilgotną szmatką" w razie pogorszenia się sytuacji. Miejscowa ludność od ponad tygodnia skarżą się na coraz gorszy stan powietrza, a także unoszący się dym utrudniający oddychanie. Państwowa agencja przekonuje, że "poziom szkodliwych substancji nie przekracza normy". Swoboda przypomina, że władze nie ewakuują ludności, ta jednak na własną rękę opuściło miasto, zmierzając w stronę obwodu rostowskiego. "Urząd miasta i Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych nie udzielają prawie żadnych komentarzy. Gubernator obwodu Wasilij Gołubiew przez cały pożar nie przybył do Proletarska" - zwrócono uwagę. Pożar w Rosji. Zapaliło się 20 cystern Do wybuchu ognia doszło 18 sierpnia rano tuż po ataku dronów. W momencie zapaliło się blisko 20 cystern wypełnionych paliwem o objętości 5 tys. metrów sześciennych każda. Do ofensywy przyznał się ukraiński wywiad wojskowy (HUR) wraz z wojskiem. Od tego czasu służbom rosyjskim nie udało się opanować pożaru. W akcji gaszenia bierze udział lotnictwo Ministerstwa Spraw Nadzwyczajnych oraz ponad 500 strażaków oraz ratowników z sąsiednich regionów, rannych zostało 49 osób. W pierwszej dobie pożaru wprowadzono stan wyjątkowy. "W zeszłym tygodniu skład ropy został ponownie zaatakowany przez drona. Prawdopodobnie celem ataku były zbiorniki z naftą, do których ogień jeszcze nie dotarł" - dodaje w depeszy Swoboda. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!