W poniedziałek w rosyjskim radiu pojawił się "alarmowy komunikat prezydenta Rosji", w którym Władimir Putin ogłosił "inwazję Ukrainy" na kilka przygranicznych obwodów i początek powszechnej mobilizacji. "Rosjanie udostępniali nagrania tej wiadomości w mediach społecznościowych. Pojawiły się także filmy, na których ma być widać przemówienie Putina w telewizji" - przekazała ukraińska agencja UNIAN. Pilny apel Putin w radiu i telewizji. Miał ogłosić atak Kijowa na Rosję - Siły Zbrojne Ukrainy najechały na terytorium obwodów kurskiego, biełgorodzkiego i briańskiego. Należy umożliwić rosyjskim żołnierzom obronę ziemi przed ukraińskimi nazistami. Wróg zostanie pokonany, zwycięstwo jest nasze - miał powiedzieć Putin w swoim przemówieniu, które - według propagandowej agencji RIA Novosti - transmitowało kilka stacji radiowych na terenie kraju. Jak przekazała agencja Reutera, niezależne rosyjskie media podawały z kolei, że w komunikacie ostrzegano mieszkańców obwodów rostowskiego, biełgorodzkiego i woroneskiego, a "na tych terenach ogłoszono stan wojenny". Putin miał ogłosić rozpoczęcie ogólnonarodowej mobilizacji, a mieszkańcom nakazał ewakuację w głąb Rosji. Kreml dementuje: To działanie hakerów Do sprawy wkrótce odniosła się Moskwa. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow poinformował, że rzekome przemówienie radiowe Władimira Putina, które słyszano w radiu, to fake news i wynik ataku hakerskiego. - Wszystkie te wiadomości są całkowicie fałszywe. Nie było żadnego apelu. Rzeczywiście, w niektórych regionach doszło do włamania. Wiem, że włamano się np. do radia Mir i innych stacji. Teraz wszystko jest pod kontrolą - cytuje Pieskowa propagandowa agencja TASS. Jak poinformowała z kolei agencja UNIAN, Kijów zaprzecza, że wysyłał jakiekolwiek wojska na terytorium Rosji. Utrzymuje, że ataki na lądzie, które miały miejsce w ciągu ostatnich trzech miesięcy, są dziełem rosyjskich partyzantów, a nie - jak twierdzi Moskwa - Ukrainy. W oświadczeniu opublikowanym na Telegramie władze regionu Woroneża potwierdziły, że doszło do ataku hakerskiego i poinformowały, że "sytuacja jest już pod kontrolą administracji i organów ścigania". Z kolei władze Biełgorodu przekazały, że "nie było żadnej ewakuacji ani mobilizacji i nikt też nie dokonał inwazji na ten region".