W środę wieczorem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow udzielił wywiadu serbskiej telewizji ATV. Pytany o to, czy Rosja jest zadowolona od wyników "specjalnej operacji wojskowej" - jak Rosjanie nazywają wojnę w Ukrainie - ponad rok od jej rozpoczęcia, Pieskow odpowiedział: - Specjalna operacja wojskowa trwa. - To bardzo, bardzo trudna operacja i oczywiście pewne cele zostały osiągnięte - stwierdził. Jak dodał, "na samym początku prezydent Rosji mówił o tym, że w pierwszej kolejności trzeba zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom Donbasu. Tych ludzi, którzy żyli pod skorupą własnego kraju przez osiem długich lat. Pod ostrzałem, którego postanowili nie widzieć na Zachodzie". - Częściowo udało nam się to zadanie zrealizować, a częściowo jeszcze daleko nam do jego pełnego wykonania. Strzelanie amunicją ze zubożonym uranem, ostrzał Doniecka i innych miast trwa. Dlatego musimy odepchnąć przeciwnika na odpowiednią odległość. Dlatego operacja będzie kontynuowana - podkreślił. Według niego "znaczna część Donbasu została wyzwolona spod władzy neonazistów". Pieskow: NATO jest uczestnikiem konfliktu Przypomniał o referendach, które Rosja przeprowadziła na okupowanych terytoriach obwodu donieckiego i ługańskiego. Stwierdził, że ich mieszkańcy chcieli przyłączenia do Rosji. Nie wspomniał jednak o tym, w jakich warunkach przeprowadzane były głosowania oraz że wyniki zostały sfałszowane. Pieskow twierdził również, że "Rosja była zmuszona do obrony swoich interesów, obrony interesów ludności Donbasu i zapewnienia sobie bezpieczeństwa". Rzecznik Kremla podkreślił także, że "NATO jest obecnie de facto uczestnikiem tego konfliktu po stronie Ukrainy". W tym kontekście wymienił dostarczaną Ukrainie broń i pomoc finansową. - Jednocześnie każdorazowo chodzi o podniesienie poziomu parametrów taktyczno-technicznych tej broni. Najpierw jedna rakieta, potem mocniejsza, o większym zasięgu - mówił Pieskow. Jednocześnie podkreślił, że "porównanie potencjału militarnego Ukrainy i Rosji jest bardzo trudne". Zapytany o to, "dlaczego Rosjanie posuwają się tak wolno", Pieskow stwierdził: "ponieważ Rosjanie nie prowadzą wojny, my nie prowadzimy wojny". - Prowadzenie wojny to zupełnie inna sprawa, to totalne zniszczenie infrastruktury, totalne zniszczenie miast i tak dalej. Nie robimy tego. Próbujemy ratować infrastrukturę, a od niemal dwóch lat próbujemy ratować ludzkie życie - tłumaczył. Rzecznik Kremla: Kraje zachodnie nas oszukały Pieskow mówił także, że "Kraje Zachodu popełniły wiele złych rzeczy i wiele błędów, zmuszając tym samym Rosję do rozpoczęcia specjalnej operacji wojskowej". - Kraje zachodnie oszukały nas po upadku Związku Radzieckiego. Te same państwa zachodnie zorganizowały aż sześć fal rozszerzenia NATO. To nie tylko rozszerzenie NATO, to rozbudowa infrastruktury wojskowej NATO w kierunku granic Federacji Rosyjskiej. A te kraje zaczęły mówić: "Nie, nikt niczego Gorbaczowowi nie obiecywał, kiedy rozpadał się Związek Radziecki. A nawet jeśli coś obiecaliśmy, to z pewnością niczego nie podpisaliśmy, więc mamy prawo robić, co chcemy" - twierdził rzecznik Kremla. - Państwa zachodnie praktycznie za każdym razem próbowały wywierać presję na Rosję, "de facto" wykluczając możliwość równorzędnej współpracy. Interesuje ich współpraca tylko tam, gdzie oni są na górze, a my na dole - mówił rzecznik Kremla. Według niego "to kraje zachodnie zorganizowały zamach stanu na Ukrainie w 2014 roku". - Zorganizowali zbrojny zamach stanu w sercu Europy. A jeśli zapomnieli, przypominamy im za każdym razem. Jak Victoria Nuland rozdawała bułeczki na Majdanie, jak przyjeżdżali tam ministrowie spraw zagranicznych Francji, Niemiec i Polski, którzy podpisali dokument z ówczesnym prezydentem Ukrainy Janukowyczem i złamali swoje gwarancje. To byli ludzie, którzy jeszcze żyją. Przypominamy im o tym - mówił Pieskow. Wojna w Ukrainie. Rosyjskie ostrzały cywilów Tymczasem w ciągu minionej doby trzy osoby zginęły w wyniku rosyjskich ostrzałów w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy; po jednej ofierze śmiertelnej odnotowano w regionach chersońskim i charkowskim, na południu i północnym wschodzie kraju - powiadomiły w czwartek rano władze tych jednostek administracyjnych. W środę rosyjscy okupanci zabili dwóch cywilów w miasteczku Czasiw Jar i jednego w miejscowości Nowokałynowe. Ponadto dwie osoby zostały ranne. Od 24 lutego 2022 roku, czyli początku inwazji Kremla na sąsiedni kraj, w obwodzie donieckim zginęło już 1501 mieszkańców, a 3488 doznało obrażeń. Ten bilans dotyczy jednak wyłącznie potwierdzonych przypadków i nie uwzględnia znacznie większej liczby ofiar m.in. w Mariupolu - poinformował na Telegramie gubernator regionu donieckiego Pawło Kyryłenko. Najeźdźcy ponownie ostrzeliwali wyzwolone tereny obwodu chersońskiego m.in. z dział artyleryjskich, samolotów i czołgów. Jedna osoba zginęła. W ciągu ostatniej doby udało się ewakuować kolejnych 95 cywilów - czytamy w komunikacie szefa władz Chersońszczyzny Ołeksandra Prokudina. Gubernator obwodu charkowskiego Ołeh Syniehubow oznajmił, że rosyjskie wojska zniszczyły w środę co najmniej pięć prywatnych domów w miasteczku Wołczańsk. W ostrzale zginął mężczyzna w starszym wieku. W regionie donieckim, zwłaszcza w Bachmucie na północy tego obwodu, trwają obecnie najbardziej intensywne walki w wojnie Rosji z Ukrainą. Pod kontrolą Kijowa pozostają obszary na zachodzie Donbasu, m.in. miasta Kramatorsk i Słowiańsk.