Premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jarosław Kaczyński wraz z premierem Czech Petrem Fialą oraz premierem Słowenii Janezem Janszą wyjechali we wtorek do Kijowa, gdzie spotkają się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i premierem Ukrainy Denysem Szmyhalem. "Każde wsparcie Ukrainy ma sens" Politycy opozycji pozytywnie oceniają wyjazd premierów, podkreślają, że ma on przede wszystkim wymiar symboliczny. - To symboliczna wizyta, ale uważam, że potrzebna. Każde wsparcie Ukrainy, także z poziomu szefów rządów, ma sens - ocenił w rozmowie z Interią Grzegorz Schetyna (KO). Jak dodał, wyjazd premierów "może zapoczątkować kolejne wizyty liderów państw Zachodu w Ukrainie". - Dobrze, że wizyta została ustalona na poziomie Rady Europejskiej, a także z USA - podkreślił z kolei prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. - Wszystkie działania, które podejmuje Polska, powinny być uzgodnione z sojusznikami. Pytanie, czy za tym symbolicznym gestem idzie jakieś konkretne działanie, które będzie zaproponowane Ukrainie - dodał. Również zdaniem lidera ludowców, że dzisiejsze rozmowy w Kijowie mogą zapoczątkować wizyty kolejnych liderów państw Zachodu. "Ukraina powinna zostać przyjęta do UE" W podobnym tonie wypowiada się Anna Maria Żukowska, posłanka Lewicy. - W wymiarze symbolicznym ta wizyta jest bardzo potrzebna, to mocny sygnał. To wyraz wsparcia zarówno ze strony Polski, Czech i Słowenii, jak i całej Unii Europejskiej, w imieniu której premierzy udali się do Kijowa, Unii, do której Ukraina powinna zostać jak najszybciej przyjęta - podkreśliła. Zdaniem Żukowskiej, "symbole są ważne, one wzmacniają morale walczącego ukraińskiego narodu". - Sama wizyta premierów to także wykazanie się odwagą, bo przecież Kijów jest wciąż pod rosyjskim ostrzałem - zauważyła. - Reprezentacja na pewno mogłaby być bardziej liczna, brakuje zwłaszcza premiera Węgier, ale on już niemal otwarcie kibicuje Putinowi - podsumowała.