Ogromna eksplozja na Krymie. Kijów zadał dotkliwy cios
Głośne eksplozje było słychać na terenie okupowanego Krymu. Według przedstawiciela Centrum Zwalczania Dezinformacji Ukrainy wybuchy miały miejsce na terenie składu amunicji. W tamtym miejscu miał stacjonować także rosyjski system rakietowy S-400. Eksplozje potwierdził mer Sewastopola, który przekazał, że na miejscu działają służby.
W piątek około południa na Krymie doszło do eksplozji. W mediach pojawiły się zdjęcia pokazujące rozległy dym po wybuchu. Jak podają ukraińskie media, do zdarzenia mogło dojść na terenie składu amunicji.
"Krym. Plotka głosi, że samolot przyleciał tam, gdzie stacjonował rosyjski S-400. Przechowywano także amunicję" - napisał Andriej Kowalenko z Centrum Zwalczania Dezinformacji Ukrainy.
Informację o wybuchach na okupowanym Krymie przekazał także dalej były wiceminister spraw wewnętrznych Ukrainy Anton Heraszczenko. Jednak dodał, że trzeba zaczekać na więcej szczegółowych informacji.
Wybuchy na Krymie. Mer Sewastopola o akcji służb
O rzekomym zniszczeniu amunicji piszą także rosyjskie kanały.
Mer Sewastopola na okupowanym Krymie potwierdził, że rosyjskie służby otrzymały doniesienia o "ładunku wybuchowym" na północy miejscowości. Nie podał jednak żadnych szczegółów.
"Widzę Wasze wiadomości dotyczące działań prowadzonych przez służby ratunkowe po północnej stronie miasta. Obecnie organy ścigania sprawdzają informację o odkryciu obiektu potencjalnie wybuchowego. Sytuacja jest pod kontrolą. Proszę zachować spokój i ufać wyłącznie oficjalnym informacjom" - napisał w mediach społecznościowych.
----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!