Krótko po tym, jak mieszkańcy anektowanego półwyspu zorientowali się, iż most Krymski jest częściowo zniszczony, ruszyli w stronę stacji benzynowych. Ich obawy o niedobory paliwa zwiększają informacje, że w eksplozji na przeprawie został zniszczony pociąg-cysterna. Na stacjach utworzyły się więc długie kolejki. Ruch przez most - i drogowy, i kolejowy - jest całkowicie wstrzymany. Z kolei niezależny rosyjski portal Meduza przekazuje, że w krymskich sklepach wprowadzono ograniczenia w sprzedaży niektórych produktów. Wydzielane są między innymi kasze, sól, cukier i mąka. Artykuły z tej grupy są sprzedawane w liczbie nie większej niż 3 kilogramy na klienta. Krym odcięty od kontynentalnej Rosji. Mieszkańcy nie dowierzają w obietnicę uruchomienia promów Rosyjska administracja Krymu zapewnia, że nie dojdzie do deficytu produktów żywnościowych i paliwa. Obiecuje też rychłe uruchomienie przeprawy promowej i szybką naprawę mostu. W te ostatnie zapewniania nie dowierzają jednak mieszkańcy. Widzą bowiem, że po obu stronach cieśniny Kerczeńskiej tłoczą się statki, które nie mogą przepłynąć pod uszkodzonym mostem. Szef władz okupacyjnych Siergiej Aksjonow oświadczył, że uszkodzona jest jedna nitka samochodowa mostu, a druga jest cała. Pojawiły się też doniesienia, że pożar został już ugaszony. Szef władz okupacyjnych: Most zniszczyli "ukraińscy wandale" Rosyjska administracja półwyspu obwiniła o incydent stronę ukraińską. Takie oskarżenia wygłosił szef utworzonego przez Rosjan regionalnego parlamentu Władimir Konstantinow, który Ukraińców nazwał "wandalami". Władze w Kijowie nie przyznają się oficjalnie do odpowiedzialności za eksplozję i pożar na moście. Doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, Mychajło Podolak, napisał jedynie na Twitterze komentując pożar, że "wszystko, co nielegalne powinno być zniszczone".